107,6 FM

Malowany świat

Szanujmy wspomnienia… Pamiętacie: – „Co było, to było, co może być – jest. A będzie to, co będzie. Lecz zawsze to miło, że nie brak nam miejsc, do których wracamy pamięcią…” - śpiewali kiedyś Skaldowie. Ale szanować wspomnienia można na różny sposób – nie tylko pielęgnować pamięć o chwilach ważnych, zwłaszcza wtedy, gdy były dla nas miłe. Albo z innych powodów znaczące dla naszych życiorysów.

Jednak szacunek dla wspomnień, to także ich niezafałszowywanie . Jak to śpiewali Skaldowie? „Co było, to było…”. A jak było?   Na początek -  obowiązkowe, znane wszystkim, szkolne czytanki. Znacie? To posłuchajcie! Zacznijmy zatem od Adama Mickiewicza, by potem przejść do lektur zupełnie nie-obowiązkowych i całkiem nie-oczywistych. Na razie oddajmy głos wieszczowi: „Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie / Święty i czysty jak pierwsze kochanie,/ Nie zaburzony błędów przypomnieniem,/ Nie podkopany nadziei złudzeniem/ Ani zmieniony wypadków strumieniem./ Gdziem rzadko płakał, a nigdy nie zgrzytał…”. No cóż, nie wszyscy mieli szczęście do takich wspomnień dzieciństwa.  Wybitny reżyser Krzysztof Kieślowski tak wspomina swój pobyt w Strzemieszycach Wielkich, gdy był małym Krzysiem Kieślowskim, dzieckiem po prostu: „Górny Śląsk był regionem dość szczególnym. Trudno było się tam zaaklimatyzować - Ślązacy mówili po śląsku i łatwo odróżniali "obcego” (Kieślowski 1997, s. 17). Redakcja książki Kieślowskiego uznała za stosowne opatrzyć  to wspomnienie z dzieciństwa następującą uwagą – „Kieślowski pamięta niezbyt dokładnie - Strzemieszyce Wielkie, a o te zapewne chodzi, były miejscowością przed wojną nadgraniczną, ale położoną w Zagłębiu Dąbrowskim, nie zaś na Górnym Śląsku; tak więc mieszkali (i mieszkają) tam Zagłębiacy, nie posługujący się gwarą śląską” (Kieślowski o SOBIE, Kraków 1997, s.17). Mityzacje takie można interpretować jako zakorzenienie w świadomości mieszkańców innych regionów Polski - odmienności śląskiej gwary. Gwary? Może dialektu, albo języka śląskiego – zdania są podzielone, a mnie nie chce się wikłać tu w spory wybitnych pisarzy i uczonych językoznawców. Inny przypadek. Biograf słynnego socjologa, Zygmunta Baumana, Dariusz Rosiak pisze o tym jak we wspomnieniach bohatera „/…/ wyglądały pierwsze dni okupacji dla Żydów. Bauman wspominał po latach, że we Włocławku zostali zmuszeni do noszenia żółtych opasek, co jest chyba nadużyciem pamięci. Rozporządzenie generalnego gubernatora Hansa Franka o oznakowaniu Żydów weszło w życie dopiero pierwszego grudnia. Mało prawdopodobne, by akurat we Włocławku wprowadzono je wcześniej” (Dariusz Rosiak, Bauman, 2019, s. 32). Zupełnie inna sprawa, to relacja wspomnień i literatury w powieści Jerzego Kosińskiego „Malowany ptak”, odgrzanej tej jesieni przez Janusza Rudnickiego („Malowany ptak" Jerzego Kosińskiego: wszystko dzieje się w obrazie”, 11 października, wyborcza pl.). Mniej interesujące są tu literatura i literackie zarzuty czynione przez Rudnikiego Kosińskiemu (takie jak [cytuję] „Kosiński miał tu anaforyczną biegunkę; to jest taka literacka przypadłość, że nie cierpią nią dotknięci, lecz tylko czytający”). Idzie o literaturę piękną i wspomnienia, od których pisarze, jak wszyscy ludzie,  nie są przecież wolni. Choć może niektórzy literaci przez pisanie właśnie, chcieliby się od wspomnień uwolnić. Otóż – wracając do przypadku Kosińskiego, to jeśli wierzyć jego biografowi, Jamesowi Parkowi Sloanowi „New York Times" przesłał książkę [„Malowanego ptaka”] do recenzji Elie Wieselowi, co już było nie lada sukcesem, choć początkowo reakcja Wiesela była chłodna. Kosiński znał jednak trochę Wiesela i udało mu się napomknąć, że powieść zasadniczo jest autobiografią. Wzmianka, że "Malowany ptak". Jest kroniką autentycznego ludzkiego cierpienia, była kluczem, którego Wiesel potrzebował, i /…/ jego recenzja "Ofiara wszystkich" usankcjonowała książkę jako autentyczne świadectwo holocaustu” (James Park Sloan, Jerzy Kosiński. Biografia. Przeł. Ewa Kulik-Bielińska, Wydawnictwo Da Capo, Warszawa. 1996, s.204). Jak było naprawdę z „Malowanym ptakiem”? Czy była to: relacja, wyznanie, testament, dokument, świadectwo jak chcieli amerykańscy krytycy literaccy w połowie szalonych lat 60-tych XX wieku? Czy może bardziej przekonywująca jest jednak relacja Joanny Siedleckiej z jej książki „Czarny ptasior” (Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2015), w której podążając śladem  wojennych losów małego Jerzyka Kosińskiego maluje odmienną od jego wersję wydarzeń? Kto ciekaw – poszuka, zajrzy i wyrobi sobie zdanie. Samodzielnie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama