107,6 FM

Św. Konstantyn Szkocki

Na pierwszy rzut oka dzisiejszy patron to ostatni możliwy kandydat do wyniesienia na ołtarze.

Na pierwszy rzut oka dzisiejszy patron to ostatni możliwy kandydat do wyniesienia na ołtarze. Nawet na drugi rzut oka trudno uwierzyć, że historia tego człowieka mogła zakończyć się w niebie. Co prawda znany jest nam przypadek św. Dyzmy, czyli Dobrego Łotra, ale o jego życiu doprawdy niewiele wiemy. A jak mało wiemy, to łatwiej nam przyjąć do wiadomości wielkie miłosierdzie, jakiego ów łotr dostąpił na krzyżu. W tym sensie sytuacja dzisiejszego patrona jest zgoła odmienna. Wszak jeszcze za swego życia został przez św. Gildasa Mędrca, opata i pierwszego brytyjskiego historyka, nazwany bestią-tyranem, synem nieczystej lwicy z Dumnonii, to jest królestwa obejmującego część dzisiejszej Kornwalii. I trzeba przyznać, że władca ten ciężko na swój tytuł zapracował. Na tronie zasiadł bowiem jako 17-latek w 537 roku i nie miał zamiaru nikomu go oddawać. Dowiódł tego zresztą dobitnie, gdy złożył ślubowanie, że chce się pogodzić ze wszystkimi swoimi wrogami, a następnie wszedł do kościoła w przebraniu opata i osobiście zarąbał ich  u stóp ołtarza. Równie zdecydowanie rozprawił się ze swoja żoną, która uwięził po tym, jak zaczęła mu zarzucać rozwiązłość. A w cudzołożeniu był ponoć niezrównany. Jak więc się to stało, że wspominany jest dzisiaj jako święty? To właśnie tajemnica ludzkiego serca i Bożego miłosierdzia. Oto w królestwie  Dumnonii, zaczął głosić Dobrą Nowinę św. Petroc z Walii i nie trzeba było długo czekać, by jego ścieżki skrzyżowały się z drogami krewkiego władcy. To jednak, co według wszelkiego prawdopodobieństwa miało skończyć się kolejnym mordem, doprowadziło do przemiany króla Dumnonii. I to przemiany radykalnej. Oto bestia-tyran zrzekł się władzy na rzecz swojego syna i   podjął pokutę wstępując do irlandzkiego klasztoru w Offaly. Oddał się całkowicie ascezie i studiom Pisma Świętego, a jego żarliwość i cnotliwość nie umknęła uwadze przełożonych. I tak ten, który do tej pory wymagał bezwzględnego posłuszeństwa, sam stał się sługą innych, przyjmując święcenia kapłańskie. Ten, który innym przez całe lata przewodził, stał się pod koniec życia uczniem. Bo jako uczeń św. Kolumbana z Iony ruszył w dzikie ostępy zamieszkałej przez Piktów Szkocji. I tam też zginął z ich ręki około roku 576. Ale są i tacy, którzy twierdzą, że jego losy potoczyły się inaczej, że był opatem, a pod koniec życia zamieszkał  w pustelni niedaleko stolicy Walii, Cardiff, gdzie zmarł około roku 598. Jakakolwiek zresztą nie byłaby prawda, jedno jest pewne – ten, który sam kierował swoim losem, mordując stojących mu na drodze wrogów bez mrugnięcia okiem, ostatecznie oddał się w niepodzielne władanie Jezusowi Chrystusowi i dla Niego wyrzekł się wszystkiego, z życiem włącznie. Wiecie państwo kto taki? Święty Konstantyn Szkocki, który w Walii i Kornwalii wspominany jest 9, w Szkocji 11, a w Irlandii 13 lub 18 marca.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama