107,6 FM

Św. Zyta

Zgubili państwo kiedyś klucze i nie potrafili ich znaleźć? Wtedy pozostają nam dwie ewentualności: albo trzeba dorobić nowe według wzoru, albo poprosić o pomoc świętego Antoniego, tego od spraw beznadziejnych.

Zgubili państwo kiedyś klucze i nie potrafili ich znaleźć? Wtedy pozostają nam dwie ewentualności: albo trzeba dorobić nowe według wzoru, albo poprosić o pomoc świętego Antoniego, tego od spraw beznadziejnych. Chociaż nie, jest jeszcze trzecia możliwość – powierzyć tę sprawę zwykłej, prostej, pobożnej włoskiej dziewczynie z XIII wieku, patronce służby domowej, kelnerów i kelnerek, a także tych, którzy zgubili klucze. O tym, że dzisiejsza patronka jest ikoną zwyczajności, świadczy nie tylko fakt, że wyspecjalizowała się w pomocy przy tak powszednim utrapieniu. O wiele bardziej wymowny jest w tej materii dzban, z którym często jest przedstawiana na obrazach. To właściwie nie dzban, ale kamienna stągiew służąca do przechowywania wody albo wina, o zwyczajowej objętości 200 litrów. Taka sama jak na weselu w Kanie Galilejskiej. Nie znaczy to oczywiście, że nasza zwyczajna, prosta, włoska dziewczyna była kiedykolwiek z pielgrzymką w Ziemi Świętej – na to nie byłoby jej stać – za to doskonale wiedziała co to znaczy być czyimś sługą, bo począwszy od 12 roku życia, przez kolejne niemal pół wieku dzień w dzień była sprzątaczką, pokojówką, służącą i gosposią w domu rodziny Fatinellich w mieście Lucca. Skoro spędziła tam tyle czasu, to pewnie podejrzewacie państwo, że musiało jej tam być niczym u Pana Boga za piecem. Otóż nic bardziej mylnego - jej pan był nerwowy i surowy wobec służby, a pani wiecznie niezadowolona i bardzo wymagająca. Pracę w takim domu należało raczej szybko porzucić, dlaczego więc ona została? Bo była prosta, niepiśmienna i nic lepszego by nie znalazła? Nie. Otóż nasza dzisiejsza patronka przeżyła z rodziną Fatinellich dokładnie 42 lata, bo traktowała ją jako Świętą Rodzinę. Nie znaczy to, że nie dostrzegała ich wad – bo dostrzegała - ale aktem swojej wolnej woli postanowiła służyć im tak, jakby byli Józefem, Maryją i Jezusem. Żadnej taryfy ulgowej, żadnego marudzenia, żadnej zawiści. "Róbcie wszystko cokolwiek wam powie" – czy nie tak Maryja zwróciła się do sług na weselu w Kanie Galilejskiej? A oni posłuchali Jezusa i napełnili stągwie wodą aż po brzegi. Mogli to zrobić 'po łebkach', przecież Jezus nie sprawdził ich pracy. Zrobili to jednak bardzo starannie, choć nie widzieli w tym sensu. To drugi z powodów, dla którego na obrazach przedstawiających dzisiejszą patronkę widnieje stągiew – była cicha, sumienna, i pracowita niczym owi słudzy z Kany. Ale jest i trzecia przyczyna takiej ikonografii. Czy pamiętacie państwo, co się stało, gdy słudzy zanieśli tę zwykłą wodę staroście weselnemu? Niepostrzeżenie zamieniła się w najlepsze wino. I tak się właśnie stało w mieście Lucca w połowie XIII wieku w rodzinie Fatinellich, a właściwie z rodziną Fatinnelich. Bo jeżeli wspominamy tutaj z nazwiska tych ludzi razem z dzisiejszą patronką, to tylko dlatego, że oni odmienili się, niczym owo wino, stali się po prostu lepsi na skutek sumiennej, codziennej pracy tej prostej, zwykłej, włoskiej dziewczyny. Zmienili się oni, zmieniła się służba, która razem z tą dziewczyną pracowała, zmieniło się też miasto, w którym żyła. Zmieniło się tak bardzo, że gdy ta dziewczyna, a właściwie już wtedy dojrzała kobieta, umarła  27 kwietnia 1272 roku, to pochowano ją nie na cmentarzu, ale w kościele św. Frygidiana, dzisiejszej bazylice San Frediano, gdzie codziennie przed pracą uczestniczyła w Mszy św. Wiecie kto jest bohaterką dzisiejszej historii? Św. Zyta, której imię w języku włoskim wzięło się od pospolitego słowa zitta, zitella - 'dziewczyna' 'panna na wydaniu'.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama