107,6 FM

Bł. Maria Eutymia Üffing

„Droga mamo, znalazłam Tego, którego kocha moje serce. Chcę Go trzymać i nigdy nie pozwolić mu odejść. Twoja Emma.”

„Droga mamo, znalazłam Tego, którego kocha moje serce. Chcę Go trzymać i nigdy nie pozwolić mu odejść. Twoja Emma.” Tymi słowami nakreślonymi 11 października 1936 roku, ta młoda, 22-letnia wówczas kobieta, zamyka dotychczasowy rozdział w swoim życiu i zaczyna nowy. Jeszcze tego samego dnia pójdzie za swoim Oblubieńcem i zniknie. Oczywiście nie w sensie fizycznym, bo wtedy byłaby to sztuczka iluzjonisty. To, zaś co jest w jej historii  najbardziej fascynujące, i co najtrudniejsze zarazem do naśladowania, to nie żaden trik tylko umniejszenie swojego ego. Umniejszenie, aż do całkowitego zaparcia się siebie. Taki wyczyn możliwy jest tylko wtedy, gdy odkryjemy prawdziwą miłość. Ale nie tę ludzką, do męża, żony, rodziców czy dzieci. Wtedy bowiem czytając hymn o miłości z Pierwszego Listu do Koryntian, będziemy tylko potakiwać ze zrozumieniem głowami, przyznając rację wszystkiemu, co św. Paweł pisze o miłości, lecz nie uda nam się wprowadzić tego w życie. Natomiast Emma, a właściwie Eutymia, każde z Pawłowych słów w życie wprowadziła. Jej miłość była bowiem cierpliwa, łaskawa, pozbawiona zazdrości, poklasku, pychy, szukania swego. Czegokolwiek by od niej nie zażądał jej Oblubieniec wszystko zniosła, wszystkiemu uwierzyła, we wszystkim pokładała nadzieję i wszystko ostatecznie przetrzymała. Ona jednak pisząc do mamy, że „znalazła Tego, którego kocha jej serce” miała na myśli Chrystusa. Dlatego składając śluby we wspólnocie Sióstr Miłosierdzia, śmiało mogła powtórzyć za św. Pawłem także i inne jego słowa, z tym razem z Listu do Galatów: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”. Co stało się dalej? Ta urodzona w przededniu I wojny światowej Niemka, która jeszcze w dzieciństwie została naznaczona krzywicą, swoją zakonną posługę rozpoczęła od pracy w szpitalu. Jej życie właściwie toczyło się między kaplicą, a salą z chorymi. Zrobiła wszystkie kursy z zakresu ich pielęgnacji i miała prawo myśleć, że jej powołaniem będzie pomoc rodakom. Tymczasem świat po raz drugi ogarnęła wojenna pożoga, a jej powierzono opiekę nad chorymi jeńcami wojennymi i obcokrajowcami. A więc nie rodacy lecz wrogowie wymagali odtąd jej uważności. Opiekowała się nimi z troską i serdecznością. Jak napisał jeden ze świadków: „Życie siostry Euthymii stało się dla nas pieśnią nadziei w środku wojny”. W jej osobie miłość zwyciężała panująca wtedy powszechnie nienawiść. Czy była zatem zaskoczona, jak po roku 1945 została skierowana nie do pomocy chorym, ale do prowadzenia pralni? Choć nie rozumiała tej decyzji, przyjęła ją z pokorą i wiernie służyła Bogu tam, gdzie ją posłał. Pod koniec 1954 roku zemdlała w czasie pracy. Badania wykazały, że ma zaawansowanego raka jelita grubego. Po długich cierpieniach zmarła 9 września 1955 roku. Czy wiecie państwo, kiedy bohaterka tej historii została ogłoszona błogosławioną? 7 października 2001 roku. Gdy św. Jan Paweł II dokonywał beatyfikacji siostry Marii Eutymii Üffing, przytoczył także zapisane przez nią słowa: „Bóg potrzebuje mnie, abym była promieniem słońca, który rozjaśnia każdy dzień". Tylko tyle i aż tyle.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama