Jaś

Jaś

Brak komentarzy: 0

Paulina Nowakowska / cudzycia.pl

GOSC.PL

publikacja 05.07.2021 09:01

Mija już prawie sześć i pół roku od śmierci Jasia.... Piszę, bo dla wielu takie przeżycie może wydawać się "piekłem"…

W czwartym miesiącu ciąży zaczęły nagle być widoczne na badaniu USG wady naszego Synka - chore serce, zmiany w mózgu, powiększony pęcherz moczowy, końsko-szpotawe nóżki, dystrofia wagowa…

Wylało się ze mnie morze łez i począł dotykać mnie zwykły, ludzki strach i dręczące mnie pytania - czy nie odrzucę Dziecka, jak Je zobaczę (może być zdeformowane), co pomyślą ludzie (przecież chore dziecko nie wpisuje się w doktrynę życiowego sukcesu), jak sobie poradzimy (co z moją pracą i wszystkimi innymi obowiązkami), czy to przeżyję???? Ale ten huragan myśli i emocji, jak szybko przyszedł, tak dość szybko minął.

Po badaniu genetycznym dowiedzieliśmy się o śmiertelnym zespole wad naszego Dziecka. Trisomia 18 pary chromosomów. Jaś miał tylko mniej więcej 5% szans, żeby urodzić się żywy. Może przeżyje kilka dni, tygodni, może parę miesięcy…

Uważam się za wielką szczęściarę, bo w tym całym doświadczeniu nie byłam sama. Z jednej strony Mąż, siódemka zdrowych i pięknych Dzieci, Rodzina i Przyjaciele, a z drugiej ON - mój Bóg, Stwórca i Zbawiciel, który cały czas mnie zapewniał w sercu, że mnie przez to przeprowadzi, nawet wtedy, kiedy miałam fizyczne wrażenie, że wiszę obok Niego na Krzyżu…

Pamiętam pobyt w szpitalu klinicznym, podczas którego miała być wykonana amniopunkcja w celu zdiagnozowania wad. Oprócz mnie były jeszcze dwie kobiety z podejrzeniem zespołu Downa u swoich dzieci. Na wyniki miałyśmy czekać 3 tygodnie. Jedna z Pań posępnym głosem stwierdziła, że za 3 tygodnie, to ona będzie w 17 tygodniu ciąży i to dziecko będzie już trochę duże na … (aborcję - nie wypowiedziała tego słowa, ale wszystkie wiedziałyśmy o co chodzi). Kobiety były wystraszone i rozbite. Jedna z nich zadała mi pytanie:

- A ty, co zrobisz?

Odpowiedziałam:

- Będę kochała dalej…

I kochałam, i kocham dalej.

Modliłam się, żeby Jaś nie cierpiał po porodzie i żeby przypadkiem nie umarł samotny w inkubatorze.

Zasnął na zawsze w moich ramionach w trzydzieści kilka minut po porodzie. Mąż, wszystkie Dzieci i moja Mama mogli Go później wziąć na ręce i się z Nim pożegnać. Dano nam kilka godzin, żeby się rozstać. Tego dnia przeżyliśmy niesamowitą radość narodzin, a zaraz potem głęboki ból rozłąki…

Cierpieniu zawsze można nadać sens, żeby nie było jałowe, bezowocne i wyniszczające… My ofiarowaliśmy je Bogu.

Jako rodzice mieliśmy za zadanie opiekować się naszym Synkiem, a paradoksalnie, to On teraz się nami stale opiekuje z Nieba. Została tęsknota i pokój w sercu, pogodzenie się z tym, że ta miłość do Dziecka miała być trudna i poddana wielkiej próbie.

Ta miłość trwa nadal i nigdy się nie skończy.

Świadectwo zostało opublikowane w ramach kampanii Fundacji Grupa Proelio pt. "Każde życie jest cudem" na stronie www.cudzycia.pl, gdzie można znaleźć ponad 80 innych podobnych historii.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Radio eM

redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07

WERSJA DESKTOP
Copyright © Instytut Gość Media. Wszelkie prawa zastrzeżone.