107,6 FM

Św. Józef Cafasso

Co to musiał być za widok! Podejrzewam, że więzienni strażnicy nie widzieli jeszcze czegoś takiego w swoim długim życiu.

Co to musiał być za widok! Podejrzewam, że więzienni strażnicy nie widzieli jeszcze czegoś takiego w swoim długim życiu. Oto niewysoki i wątły kapłan, który urodził się ze zdeformowanym kręgosłupem, chwyta za brodę stojącego przed nim potężnego mężczyznę. Nie dość, że chwyta, to ściąga jego głowę do swojego poziomu i z pasją mówi w oczy zaskoczonemu więźniowi, że brody nie puści, dopóki ten się nie wyspowiada. Wystarczyła tylko sekunda, by skazaniec rzucił ciałem kapłana o ścianę celi, zanim ktokolwiek zdołałby na to zareagować, tymczasem… ten idący na śmierć twardy człowiek rozpłakał się jak dziecko i wyznał swoje grzechy. Kilka chwil później umierał w stanie łaski uświęcającej, powiększając grono "szubienicznych świętych", jak nazywał pieszczotliwie swoich penitentów św. Józef Cafasso, dzisiejszy patron. Od dziecka wiedział, że jego powołaniem jest kapłaństwo i dążył do niego konsekwentnie, nie zważając na wątłe zdrowie czy rewolucyjne nastroje, które targały wtedy całą Italią. Mówi się o nim nawet, że był jednym z pierwszych "społecznie zaangażowanych świętych", którzy w XIX wieku pojawili się w Kościele. Jednak zamiast zmieniać świat w duchu rewolucji, św. Józef Cafasso postawił na ewolucję ducha, na stałą formację kapłańską, która nie kończy się wraz z seminarium i święceniami, a przede wszystkim na odwagę wyjścia do ludzi. To jej zawdzięczał przydomek "kapłan szafotu", gdy konsekwentnie przez całe lata odwiedzał turyńskie więzienia i towarzyszył skazańcom w ich ostatniej ziemskiej drodze. Służył także chorym w szpitalach, wykluczonym w przytułkach i trudnej młodzieży, której nie brakowało wtedy na ulicach włoskich miast. O tym, że nie są to tylko deklaracje, świadczy fakt, że był aż do swojej śmierci w roku 1860, duchowym kierownikiem i przyjacielem św. ks. Jana Bosko. To ponad 20 lat wspólnej inspiracji i szukania najlepszej drogi, by trafić do tysięcy ludzi 'wieku pary i elektryczności' z Dobrą Nowiną. Gdy św. Józef Cafasso umarł na skutek chorobowych powikłań, mając zaledwie 49 lat, św. Jan Bosko pożegnał go tymi słowami: "Był modelem życia kapłańskiego, nauczycielem kapłanów, ojcem ubogich, pocieszycielem chorych, doradcą wątpiącym, pociechą konającym, dźwignią dla więźniów, zbawieniem dla skazanych, przyjacielem wszystkich, wielkim dobroczyńcą ludzkości." Wielkim, choć po ludzku niepozornym.

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama