107,6 FM

Św. Sabina, Wincenty i Chrestyna

Zwyczajowo niebawem pójdziemy 'na groby'. Zwyczajowo zapalimy świeczkę. Zwyczajowo odwrócimy się na pięcie, by zapomnieć o przeszłości na cały rok.

Zwyczajowo niebawem pójdziemy 'na groby'. Zwyczajowo zapalimy świeczkę. Zwyczajowo odwrócimy się na pięcie, by zapomnieć o przeszłości na cały rok. A może tym razem zrobić coś innego? Pozwolić, by historia tych, którzy odeszli, wróciła z nami do domów i stała się częścią naszej teraźniejszości, punktem odniesienia dla naszych decyzji? Wszak pod tymi wszystkimi nagrobkami spoczywają tacy sami pielgrzymi, jakimi i my jesteśmy na ziemi. Czy pozostanie po mnie jakieś wspomnienie ważne dla potomnych? Po Wincentym, Sabinie i Chrestynie, rodzeństwie z Avila, pozostało. A pomógł w tym właśnie przepiękny romański sarkofag, nagrobek po prostu, na którym utrwalono w kamieniu to, co w życiu dzisiejszych patronów było najważniejsze. A co to było? Prześladowanie – najprawdopodobniej za cesarza Dioklecjana, czyli około 303 roku – ucieczka z miasta, pojmanie oraz męczeństwo. Na tym jednak historia św. Wincentego i jego sióstr - Sabiny i Chrestyny – się nie kończy. Bo wyrzeźbione sceny obejmują jeszcze ciąg dalszy: człowieka, który wraz z rzymskimi żołnierzami miażdży głowy męczenników, następnie zaś z wężem na szyi wznosi w modlitwie ręce i z czerwonego kamienia muruje grobowiec. Ten sam, który teraz nawiedzają ludzie. Nawiedzają i historię świętego rodzeństwa po 1600 latach zabierają za sobą w sercu.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama