publikacja 04.12.2025 13:25
O potrzebie nadziei w niepewnych okolicznościach mówił abp Andrzej Przybylski w cechowni kopalni Mysłowice-Wesoła. Metropolita katowicki przewodniczył tam Mszy Świętej z okazji wspomnienia św. Barbary - patronki górników.
Górnicy z zakładu Mysłowice-Wesoła przemaszerowali ulicami miasta - do swojej kopalni. Tam modlili się w cechowni, gdzie Mszę w intencji górników i ich rodzin oraz w intencji kopalni odprawił arcybiskup Andrzej Przybylski.
Metropolita katowicki w swojej homilii życzył górnikom przede wszystkim nadziei i apelował: 'Złóżcie nadzieję w Panu - na zawsze':
Metropolita katowicki już wcześniej w tym tygodniu - zjechał 865 metrów pod ziemię - by poświęcić wizerunek świętej Barbary, dzieło jednego z górników.
Dostojni uczestnicy Barbórkowego Święta. Zgromadzeni w tej pięknie odnowionej cechowni kopalni w Mysłowicach Wesołej. Droga dyrekcjo, załogo tutejszej kopalni, serdecznie drodzy siostry i bracia górnicy, wszyscy związani z górnictwem, kochani siostry i bracia.
Każda Barbórka to wielkie święto górników. Tego dnia nie tylko oni sami, ale myślę, że większość ludzi przypomina sobie o ciężkiej pracy górników, ale również staje przed nimi z wielką wdzięcznością i życzeniami. Popłynie dziś z pewnością dużo słów w stronę polskich górników.
Wiele gratulacji, życzeń, wiele modlitw. Pewnie też dzisiaj będzie sporo obietnic. Będzie też dzisiaj dużo gorących dyskusji nad przyszłością naszego górnictwa.
Ale na dzisiejszy dzień sam Pan Bóg kieruje do Was jedno bardzo ważne życzenie i jedną bardzo ważną prośbę. Kieruje to życzenie przez słowa proroka Izajasza. Złóżcie nadzieję w Panu na zawsze, bo Pan jest wiekuistą skałą.
Złóżcie nadzieję w Panu na zawsze. Jednym słowem Pan Bóg życzy Wam przede wszystkim nadziei. Może się wydawać, że nie jest ona najbardziej potrzebnym darem.
Potrzebujecie przecież bezpiecznych warunków pracy. Potrzebujecie przecież właściwych, stabilnych wynagrodzeń. Potrzebujecie utrzymania wydobycia miejsc pracy.
Potrzebujecie znać konkretne perspektywy na przyszłość. Dla siebie, dla swoich rodzin, dla swojej kopalni. Im bardziej to wszystko wydaje się niepewne, tym bardziej potrzebna jest nam nadzieja.
Im bardziej zmienia się świat, w tym również współczesny przemysł, tym więcej potrzeba nam wszystkim nadziei. Zresztą praca Was, górników, przecież jest niemożliwa bez nadziei. Kiedy każdego dnia zjeżdżacie kilkaset i więcej metrów pod ziemię w dół, kiedy tam pod ziemią przemieszczacie czasem kilka kilometrów podziemnych korytarzy, to przecież nie da się tego robić bez nadziei.
Codziennie macie nadzieję, że tyle będzie wyjazdów, ile jest zjazdów. Kiedy skrupulatnie patrzycie na parametry, na pomiary, które dają Wam informacje o bezpieczeństwie pracy tam na dole, to myślicie o tym, czy dzisiaj nie będzie jakiegoś tąpnięcia, jakiegoś wybuchu, jakiegoś pożaru, ale spokojnie pracujecie, bo macie nadzieję. Trzeba też powiedzieć, że nie tylko sami górnicy są ludźmi nadziei.
Wy, górnicy, przez swoją pracę dajecie ciągle nadzieję innym. Bo przecież każdy z Was, górników, pracuje bardzo ciężko nie dla samej pracy. Nie zjeżdżacie na dół na kopalnię tylko ze względu na samych siebie.
Wykonując swoją ciężką pracę, dajecie nadzieję. Dajecie nadzieję swoim rodzinom, swoim żonom, dzieciom, a nawet swoim starszym rodzicom, że zarobicie na ich utrzymanie, na ich rozwój, dacie im właściwe środki do życia. Ale jesteście też przecież wciąż nadzieją.
Nadzieją dla Śląska. Nadzieją dla Polski. Być może kiedyś przyjdą czasy jakieś inne niż te, w których żyliśmy i żyjemy.
Ale ciągle przecież musimy to sobie powiedzieć, że to Wy, górnicy polscy i wciąż jeszcze polski węgiel daje nadzieję. Daje nadzieję na bezpieczeństwo, wciąż na bezpieczeństwo energetyczne Polski, na stabilizację energetyczną, ale nie tylko stabilizację i bezpieczeństwo energetyczne, ale również na takie poczucie niezależności, niezależności od innych. Wszystkie jednak te ludzkie nadzieje, które mamy i wiążemy z życiem i pracą, wiecie, są zmienne, tak jak zmienny jest czasem Wasz los, los górników.
Wielu przecież z górników nie wróciło z szychty. Dzisiaj się modlimy za tych, którzy i zginęli w wypadkach górniczych, ale też za nasze siostry i braci, którzy już odeszli na drugą stronę życia. Zmienia się też i chwiejna jest czasem w świadomości społecznej opinia o górnikach.
Raz uważani jesteście za niezbędnych, gdy wydobycie się opłaca, gdy dźwiga gospodarkę. Innym razem przez niektórych jesteście traktowani jak problem, jak balast, który nie wiadomo jak zrestrukturyzować, jak rozwiązać. Ta górnicza nadzieja wydaje się być ciągle zmienna w zależności od wiatrów, ideologii, polityki, parametrów ekonomicznych, gospodarczych, ale pośród tego wszystkiego Wy, polscy górnicy, wciąż jesteście ludźmi nadziei.
Nadziei właśnie dlatego, że najbardziej pokładacie te nadzieje nie tylko na węglu, nie tylko na pracy, ale na tej wiekuistej skale, którą jest sam Pan Bóg. I wierzę, że właśnie dlatego i z tego powodu, żeby mieć w sobie niezachwianą nadzieję, wciąż pozdrawiacie się wielokrotnie w ciągu dnia tym pozdrowieniem Szczęść Boże. Właśnie dlatego co roku czcicie Barbórkę, Barbarę.
Nie tylko, żeby świętować, ale żeby o niej pamiętać. Tak jak pamiętacie tutaj w Mysłowicach Wesołej. Wystarczy spojrzeć na kaplicę z przyniesionym z rodzinnego domu obrazem świętej Barbary, która towarzyszy Wam tu schodzącym do pracy już od 45 lat.
To właśnie dla takiej nadziei. W ostatni poniedziałek zjechałem 865 metrów pod ziemię, żeby tam poświęcić kolejny wizerunek świętej Barbary wykonany przez jednego z Was. By znowu u Barbary prosić o wstawiennictwo, o nadzieję, o bezpieczeństwo.
Jesteście wszyscy ludźmi niezachwianej nadziei, bo wciąż duża część z Was pokłada nadzieję w samym Panu Bogu. Ale wiecie, że ta nadzieja, o której tak dużo mówię, jest jak szola na koparni. Zwłaszcza wtedy, gdy po robocie pod ziemią ta winda wiezie Was na górę ku ziemi, ku rodzinie, ku słońcu.
Jest ona potrzebna, ta nadzieja nie tylko pojedynczej osobie, ale ta nadzieja jest potrzebna nam jako nadzieja społeczna. Nasza nadzieja wspólna. Dzisiaj nasza ojczyzna, dzisiaj Śląsk.
Myślę, że brać górnicza i cała społeczność górnicza potrzebuje takiej nadziei społecznej. Kiedy musimy pokonywać różne niewiadome, przechodzić przez różne kryzysy, zmagać się z zagrożeniami gospodarczymi, kulturowymi, społecznymi, wojennymi. Potrzebna nam jest taka nadzieja społeczna.
I modlę się o taką nadzieję społeczną dla Was braci górniczej, byście nigdy nie zwątpili. Byście pracując tam w ciemnościach ciągle mieli nadzieję na światło, na perspektywy, na rozwój. Ale z nadzieją, jak mówili niektórzy święci, jest trochę jak z ptakiem.
Żeby ptak mógł wzlecieć w górę pomimo swojej ciężkości, pomimo swojej grawitacji, siły grawitacji. Musi poruszać dwoma skrzydłami, by wzlatywać w górę. Również i ta chrześcijańska, ludzka nadzieja, również ta nadzieja społeczna potrzebuje takich dwóch skrzydeł.
Te dwa skrzydła dla nadziei to jest miłość i sprawiedliwość. Tu na Śląsku nie muszę Wam mówić, że najbardziej czczony wizerunek Matki Bożej to jest wizerunek Matki Boskiej Piekarskiej. Każdego roku w maju dziesiątki tysięcy mężczyzn ze Śląska pielgrzymuje do Piekar.
W tej grupie jesteście Wy górnicy. Ale o tej naszej śląskiej Matce Bożej Piekarskiej mówimy, że jest matką miłości i sprawiedliwości społecznej. Potrzebujemy jej jak nadzieja potrzebuje tych dwóch skrzydeł.
Potrzebuje miłości, miłości społecznej i właśnie sprawiedliwości społecznej. Pierwsze skrzydło każdej nadziei. Najważniejsze skrzydło to jest miłość.
Jak zabraknie nam w społeczeństwie miłości, to choćbyśmy nie wiem co osiągnęli, to wszystko zepsujemy. Bo taka miłość wzajemna, miłość w rodzinie, miłość między Polakami, miłość i zgoda między nami. Ona sprawia, że nie tylko nie uwikłamy się w spory, w kłótnie, w zazdrości, ale będziemy budować również i stabilność gospodarczą Polski.
Ale ta miłość społeczna bardzo jest nam też potrzebna w dobie różnych zmian, przekształceń. Musimy to robić zawsze myśląc z miłością o drugim człowieku. Stawiając dobro i przyszłość każdego człowieka, również każdego górnika na pierwszym miejscu.
Żeby była nadzieja społeczna musi być w społeczeństwie miłość. Musi być zgoda, pojednanie, przebaczenie i musi być wreszcie troska o najuboższych. Żebyśmy sobie Polski i Śląska nie podzielili na tych superbogatych, opływających we wszystko i tych dużo mniej zaradnych, biednych, skazanych gdzieś na peryferię życia.
Dlatego proszę dzisiaj Boga, by ta nasza społeczna, górnicza nadzieja miała najpierw mocne swoje skrzydło miłości społecznej. Ale miłość byłaby sztuczna, byłaby tylko deklaracją i jak dzisiaj mówi Ewangelia takim mówieniem Panie, Panie, ale bez pokrycia. Bo ta nadzieja musi mieć dwa skrzydła.
Pierwsze to jest miłość społeczna, a druga to sprawiedliwość społeczna. Miłość potrzebuje sprawiedliwości. Myślę, że i wszyscy, zwłaszcza górnicy, robotnicy w tych trudnych czasach przemian, przekształceń wiem, że nie potrzebujecie litości.
Nie potrzebujecie jakiegoś nadzwyczajnego wsparcia i przywileju. Potrzebujecie sprawiedliwości, sprawiedliwości społecznej. By w imię tej sprawiedliwości pozwalać jeszcze wydobywać węgiel tam, gdzie są jeszcze jego pokłady.
By sprawiedliwie rozdzielać całą tą rzeczywistość konkurencji, by sprawiedliwie stwarzać warunki pracy. Właśnie by w tej sprawiedliwej konkurencyjności Wasza praca wciąż przynosiła bezpieczeństwo, zyski, była sprawiedliwie wynagradzana. Dziękując Wam dzisiaj w tej przepięknej cechowni kopalni w Mysłowicach Wesołej.
Razem z Wami przez wstawiennictwo Świętej Barbary, przez wstawiennictwo Matki Boskiej Piekarskiej, Matki Miłości i Sprawiedliwości Społecznej. Proszę Boga o nadzieję dla Was. Nigdy, nigdy jej nie stracicie, bo nadzieja zawieść nie może, jeśli pokładana jest w Bogu.
Szczęść Boże!
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07