Mówiono bowiem: Odszedł od zmysłów. Mk 3,21
Do najsłynniejszego muzeum świata wchodzi człowiek. Szuka autorów zgromadzonych eksponatów. Bezskutecznie. To mu wystarcza, by ogłosić, że to efekt przypadkowego nacieku farb. Nie przekonują go ani piękno, ani doskonała harmonia dzieł. Wszyscy są zgodni – to głupek, który odszedł od zmysłów. Na świat przychodzi człowiek. I próbuje zobaczyć, usłyszeć, dotknąć Boga Stwórcę. Bez efektu. Ogłasza, że Boga nie ma. Dla świata to oświecony, wolny od zabobonów umysł. Istnienia ani nieistnienia Boga nie da się naukowo udowodnić. Zdumiewa więc przywiązanie do niepopartej naukowo wiary, że jesteśmy dziełem przypadku i że po śmierci nie ma nic. Czy niepoparta naukowo wiara we wszechmocnego Boga Stwórcę, który nas kocha do szaleństwa i który zrobi wszystko, byśmy byli wiecznie szczęśliwi, nie jest bardziej pociągająca? Zarzucano Jezusowi, że odszedł od zmysłów. Słusznie. Bo trzeba odejść od zmysłów, by uwierzyć w Boga, który wymyka się wszelkiemu zmysłowemu poznaniu.