Osiem osób oskarżyła prokuratura ws. "infoafery", jednej z największych spraw korupcyjnych - nieprawidłowości w przetargach z lat 2007-2010 na zakup sprzętu i usług teleinformatycznych przez Centrum Projektów i Usług Informatycznych b. MSWiA i KGP. Grozi za to do 12 lat więzienia.
Akt oskarżenia Prokuratura Apelacyjna w Warszawie wysłała w poniedziałek do Sądu Okręgowego w Warszawie - poinformował jej rzecznik Zbigniew Jaskólski.
B. dyrektor CPI Andrzej M. został oskarżony m.in. o przyjmowanie korzyści majątkowych o wartości ponad 3,l mln zł i pranie brudnych pieniędzy oraz inne przestępstwa. O pranie pieniędzy uzyskanych z przestępstwa oskarżono zaś członków jego rodziny: Ewę M., Małgorzatę I.-C., Henryka M. i Marzennę J.
Andrzej M., Ewa M., Marzenna J. i Henryk M. złożyli wnioski o skazanie bez przeprowadzenia rozprawy.
Tomaszowi Z., b. pracownikowi jednej z firm informatycznych uzyskującej zamówienia publiczne w KGP, zarzucono udzielanie korzyści majątkowych wielkiej wartości Andrzejowi M. B. kierowniczkę zespołu promocji CPI oskarżono o przekroczenie uprawnień i działanie na szkodę interesu publicznego oraz przyjęcie korzyści majątkowej w związku z pełnioną funkcją. Marka D. oskarżono o przyjęcie rzeczy znacznej wartości uzyskanych za pomocą czynu zabronionego.
Materiały przeciwko tym oskarżonym wyłączono ze śledztwa ws. "infoafery". Innym trwającym wątkiem postępowania są nieprawidłowości przy informatyzacji Głównego Urzędu Statystycznego oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Według mediów jednym z dowodów są podsłuchane rozmowy telefoniczne. M. został zwolniony z MSWiA w 2010 r. przez ówczesnego szefa resortu Jerzego Millera.
Pierwsze osoby zatrzymało CBA w październiku 2011 r. - Andrzeja M., jego żonę oraz szefa jednej z firm Janusza J., podejrzanego o wręczenie łapówki za wygraną w przetargu. Oprócz nich zarzuty usłyszeli m.in. b. wiceszef MSWiA Witold D., wiceszef GUS Krzysztof K. (odwołany zaraz potem), Monika F., naczelnik wydziału zamówień publicznych w MSZ (usunięta ze służby zagranicznej) i przedstawiciele firm informatycznych. W toku postępowania zebrano też dowody przestępstw związanych z zamówieniami także w innych instytucjach, w tym MSZ i GUS. W sumie zatrzymano 41 osób, które usłyszały ok. 70 zarzutów.
Pod koniec 2013 r. prokurator generalny Andrzej Seremet mówił, że sprawę bada dziesięcioosobowy zespół, w którego skład wchodzi trzech prokuratorów i siedmiu oficerów CBA. Zespół ten zamierzał sprawdzić 127 kontraktów. Funkcjonariusze CBA byli w USA, aby zabezpieczyć informacje z tamtejszych serwerów - maile między koncernami informatycznymi a polskimi urzędnikami.
W 2014 r. amerykański koncern Hewlett-Packard przyznał się do praktyk korupcyjnych m.in. w Polsce. Departament sprawiedliwości USA wyraził wtedy uznanie CBA i prokuraturze apelacyjnej za pomoc ws. koncernu. Przedstawiciel firmy Tomasz Z. był zatrzymany na początkowym etapie śledztwa w związku z tym, że miał korumpować Andrzeja M. Prokuratura postawiła mu dwa zarzuty: jeden dotyczący przekazania M. 1,6 mln zł w gotówce i 110 tys. zł w postaci komputerów i sprzętu RTV, a drugi - obietnicy kolejnej łapówki 2,5 mln zł.
Szef CBA Paweł Wojtunik mówił, że pod względem rozmiaru i zasięgu sprawa jest jedną z największych prowadzonych przez CBA. Jedną z największych w kraju ma też być łapówka przyjęta przez b. szefa CPI.
W czerwcu 2014 r. Sejm odrzucił wnioski SLD i Solidarnej Polski o powołanie komisji śledczej w sprawie "infoafery". Powołaniu komisji sprzeciwiały się PO i PSL.