W Pile na cmentarzu komunalnym odbył się kolejny pogrzeb dzieci utraconych.
Tym razem w specjalnym grobie przy pomniku autorstwa Piotra Kucharskiego spoczęły prochy 26 dzieci zmarłych przed urodzeniem, pozostawionych w pilskim szpitalu.
Uroczystość 2 kwietnia rozpoczęła się Mszą św. w kościele pw. św. Jana Bosko. Przewodniczył jej ks. Dariusz Jastrząb, dziekan dekanatu pilskiego. Koncelebrowało z nim kilku pilskich duszpasterzy, wśród których był m.in. ks. Józef Balawander, salezjanin, kapelan szpitala.
- Stajemy dziś przed obliczem Pana, prosząc, by pocieszył tych, którzy opłakują swoje nienarodzone dzieci. Prosimy Go także o to, aby uświadomił im, że mają teraz swojego orędownika lub orędowników w niebie. Te dzieci modlą się za swoich rodziców, czuwają nad nimi - mówił ks. Balawander w homilii.
Na koniec Mszy św. ks. Dariusz Jastrząb przypomniał zgromadzonym o 11. rocznicy śmierci św. Jana Pawła II, który głośno upominał się o szacunek do życia ludzkiego, od poczęcia do naturalnej śmierci.
Jak podkreślają organizatorzy tego typu pochówków, są one m.in. wyraźnym znakiem dla świata, że niezależnie od fazy rozwoju prenatalnego, człowiek jest zawsze człowiekiem, dlatego należy mu się normalny, ludzki pogrzeb.
Po Mszy św. uczestnicy pilskiej uroczystości oddali cześć relikwiom świętego papieża.
Na cmentarzu przy grobie dzieci utraconych zgromadziło się ok. 30 osób. Para młodych rodziców, wyraźnie wzruszonych, przyszła opłakiwać niedawno utracone dziecko. Wśród uczestników ceremonii była też pani Maria, mieszkanka Piły, której obecność jest dowodem na to, że takie inicjatywy są bardzo potrzebne nie tylko tym, których dramat utraty dziecka dotknął niedawno.
- W tym roku świętujemy z mężem 40-lecie naszego małżeństwa. Po raz pierwszy zaszłam w ciążę pół roku po ślubie. Poroniłam po miesiącu. W sumie przez cztery lata straciłam czwórkę dzieci. Ostatnie w roku 1979. Upłynęło już wiele czasu, ale to ciągle we mnie siedzi. Tylko jedno z tych dzieci było normalnie pochowane. Miało już cztery miesiące. Reszta... wiadomo... Wtedy nikt o tym nie myślał. Wreszcie mogę pochować moje dzieci. To już trzeci pogrzeb w Pile, więc chowam dziś trzecie dziecko. Za rok pochowam ostatnie i wreszcie będę mogła spokojnie pójść na cmentarz - mówi pani Maria, nie kryjąc łez.
Na koniec dodaje: - Chcę się też podzielić wielką radością mojego życia. Mam też żywe dzieci. Po jakimś czasie adoptowaliśmy z mężem chłopca i dziewczynkę. Córka ma już 27 lat i modlę się, żeby doczekać wnuków - uśmiecha się mieszkanka Piły.
2 kwietnia pogrzeb dzieci utraconych odbył się także w Szczecinku. Na tamtejszym cmentarzu komunalnym spoczęły prochy pięciorga dzieci.
9 kwietnia podobne pogrzeby odbędą się w Koszalinie i w Słupsku. Więcej informacji TUTAJ
W Polsce rocznie w wyniku poronień umiera około 40 tysięcy dzieci. Martwych urodzeń odnotowuje się około 10 tysięcy rocznie.
W zbiorowych grobach chowa się ciała dzieci pozostawionych w szpitalu przez rodziców. Dzieje się tak dlatego, ponieważ są to najczęściej dzieci zmarłe we wczesnych fazach ciąży.
Rodzice przeżywając traumę z powodu utraty dziecka, nie są często w stanie zająć się pogrzebem. Niejednokrotnie nie są też informowani przez personel szpitalny, że w ogóle mają takie prawo. Niektórzy rodzice chcą samodzielnie pochować swoje dzieci, również w przypadku poronień bardzo wczesnych.
W wyniku specjalnych uchwał rad miejskich, pogrzeby dzieci utraconych w Koszalinie, Słupsku, Pile i Szczecinku finansowane są ze środków publicznych.