Grupa kilkunastu osób dopuściła się dzisiaj (24 marca) karygodnej manifestacji przy bramie "Arbeit macht frei". Prokurator postawił im zarzuty.
Uczestnicy incydentu najpierw zabili zwierzę, a następnie rozebrali się do naga i, krzycząc, przykuli się łańcuchami. Towarzyszyło temu odpalenie racy, a całe zdarzenie rejestrowane było przez kamerę przy użyciu drona. Rozwieszony został też transparent w napisem "love".
Do zdarzenia doszło ok. godz. 14. - Jak wynika ze wstępnych ustaleń, wzięła w nim udział grupa 11 kobiet i mężczyzn w wieku od 20 do 27 lat. W grupie byli Polacy i obcokrajowcy - mówi asp. szt. Małgorzata Jurecka, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Oświęcimiu.
- Nasza ochrona natychmiast interweniowała i wezwała policję. Muzeum zostało zamknięte, a cały teren zajścia zabezpieczony. Obecnie policjanci prowadzą czynności wyjaśniające i na razie trudno cokolwiek powiedzieć o sprawcach ani ich intencjach, które nimi kierowały - mówi Bartosz Bartyzel, rzecznik prasowy Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Trwa też ustalanie, czy ujęci zostali wszyscy uczestnicy tego zdarzenia. - Kiedy zakończą się policyjne czynności, muzeum znów będzie otwarte dla zwiedzających - zapowiada Bartosz Bartyzel.
W oświadczeniu zamieszczonym na Twitterze Muzeum Auschwitz zapowiada również, że w sprawie incydentu bezpośrednio po zakończeniu dochodzenia złożone zostanie zawiadomienie do prokuratury o przestępstwie.
"Wykorzystanie symboliki Auschwitz do jakichkolwiek manifestacji lub happeningów jest rzeczą karygodną i oburzającą. Godzi to w pamięć wszystkich ofiar niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz" - czytamy w oświadczeniu Muzeum.
Po przesłuchaniach prokurator postawił uczestnikom protestu - jak ustalono obywatelom Polski, Białorusi i Niemiec - zarzuty znieważenia miejsca pamięci, za co grozi kara grzywny lub pozbawienia wolności na 2 lata. Jednemu z zatrzymanych postawiono też zarzut zabicia owcy wbrew ustawie o ochronie zwierząt, za co grozi kara 2 lat więzienia.