Jeśli oddacie się prawdziwie i całkowicie temu Dzieciątku, które narodziło się dla nas, odnajdziecie całe szczęście, jakiego pragniecie. Tak mawiała dzisiejsza patronka do swoich współsióstr.
Jeśli oddacie się prawdziwie i całkowicie temu Dzieciątku, które narodziło się dla nas, odnajdziecie całe szczęście, jakiego pragniecie. Tak mawiała dzisiejsza patronka do swoich współsióstr. Gdy słyszy się to zdanie po raz pierwszy można na nie odruchowo odpowiedzieć : łatwo się mówi, siostro. brewiarz.pl Jeśli oddacie się prawdziwie i całkowicie temu Dzieciątku, które narodziło się dla nas, odnajdziecie całe szczęście, jakiego pragniecie. Tak mawiała dzisiejsza patronka do swoich współsióstr. Gdy słyszy się to zdanie po raz pierwszy można na nie odruchowo odpowiedzieć : łatwo się mówi, siostro. Ale w przypadku tej karmelitanki, która lata całe pełniła funkcję mistrzyni nowicjuszek, każde z wypowiedzianych przez nią słów miało oparcie w życiu, jakie prowadziła. Jeśli oddacie się prawdziwie i całkowicie temu Dzieciątku, które narodziło się dla nas, odnajdziecie całe szczęście, jakiego pragniecie. Autorka tych słów urodziła się w Madrycie, w 1891 roku, w bogatej katolickiej rodzinie. A choć rodzina była wzorowa, a jej starsza siostra została szarytką, to ona sama na drodze do spełnienia swojego zakonnego powołania znalazła przeszkodę w postaci sprzeciwu ojca. Dopiero po jego śmierci, mając już 22 lata, mogła na poważnie pomyśleć o życiu klasztornym. Minęło jednak kolejnych 6 lat zanim ta kobieta zrobiła to, co potem sama zalecała innym. Jeśli oddacie się prawdziwie i całkowicie temu Dzieciątku, które narodziło się dla nas, odnajdziecie całe szczęście, jakiego pragniecie. W przypadku bohaterki naszej dzisiejszej historii Karmel, który wybrała, wydawał się wręcz idealny. Życie pokorne, proste, ciche i zanurzone w modlitwie. Jednak choć serce wyrywało się do takiego właśnie życia, to Pan Bóg miał dla tej kobiety zadanie zgoła odmienne. Jakie? Ta, która zaledwie w 1920 roku otrzymała karmelitański habit zakonny już 3 lata później otrzymuje natchnienie by ufundować Karmel w Cerro de los Angeles, geograficznym centrum Hiszpanii, obok ogromnego pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa. Nie minęły jeszcze 4 lata od kiedy król Alfons XIII poświęcił tam naród hiszpański Sercu Jezusa, a teraz ona, świeżo upieczona karmelitanka, ma tam postawić dom zakonny. Powiedzieć, że toczyła wewnętrzną walkę między ślubowaną pokorą, a posłuszeństwem woli Bożej to nic nie powiedzieć. W końcu jednak odpuściła i za pieniądze ze spadku po ojcu zbudowała dom rozkoszy. Tak nie przesłyszeli się państwo, dokładnie takich słów użył Bóg zwracając się do niej : „wybuduj Mi dom moich rozkoszy. Moje Serce chce być pocieszane; chcę, by ten Karmel był balsamem, który uleczy rany jakie zadają Mi grzesznicy.” A gdy ów dom w końcu stanął, i gdy w kolejrwnym słowie skierowanym do niej Bóg wyraźnie powiedział : "Moją rozkoszą jest przebywanie z synami ludzkimi" to w sumie nic już nie mogło zatrzymać tej kobiety w zakładaniu nowych karmelitańskich fundacji. Ani wojna, ani klauzura, ani choroby, które ją nieustannie trapiły. Najlepiej świadczy o tym zresztą fakt, że była niewątpliwie najaktywniejszą karmelitanką bosą XX wieku. Najaktywniejszą i najszczęśliwszą, co sama przyznała 11 grudnia 1974 roku dokładnie o godzinie 16.20, gdy ze słowami : „Jakie to szczęście umierać karmelitanką!" odeszła jak wierzymy do nieba. Jeśli oddacie się prawdziwie i całkowicie temu Dzieciątku, które narodziło się dla nas, odnajdziecie całe szczęście, jakiego pragniecie. Kto to powiedział? Święta Maria Maravillas od Jezusa, karmelitanka.