o. Mariusz Orczykowski - franciszkanin konwentualny
Roman Koszowski /Foto Gość
Czy w Kościele wystarczająco doceniamy życie konsekrowane i osoby konsekrowane? Czy "umieranie" dla świata boli? Czy życie konsekrowane potrzebuje dodatkowej promocji wobec spadającej liczby osób wstępujących do zgromadzeń zakonnych?
Na te pytania odpowiadają, nazajutrz po dniu życia konsekrowanego, s. Aleksandra Leki CSSE, przełożona domu prowincjalnego sióstr elżbietanek w Katowicach i o. Sergiusz Bałdyga OFM, przełożony wspólnoty franciszkańskiej w Katowicach-Panewnikach.
cz.1
Memento mori jest wciąż aktualne…
„Umieramy” dla świata zewnętrznego, żeby żyć pełnią życia dla Pana Boga.
Śluby nie są celem samym w sobie. Śluby są tak naprawdę początkiem drogi.
cz.2
Jak się żyje z Panem Bogiem, to się nie ma czego bać.
Osoby konsekrowane są powołane do towarzyszenia. Do towarzyszenia, które ma pomóc rozeznać powołanie do życia i świętości.
Życie konsekrowane jest kroczeniem obok świata, obok ludzi, którzy we współczesnym świecie znajdują swoje problemy, troski, ale też i radości.
Odpowiedź na zapotrzebowanie na kierowników duchowych to jest wyzwanie, które stoi przed wspólnotami życia konsekrowanego.
cz.3
Odpowiedź na mniejszą liczbę powołań? Przede wszystkim świadectwo życia, w mniejszym stopniu akcje propagandowe.
cz.4
Nie jest łatwo żyć radami ewangelicznymi, nie jest łatwo wybrać między Panem Jezusem, a chłopakiem, który mi się podoba, który był przed klasztorem… Ale najtrudniejsze jest chyba życie wspólnotowe. Bardzo trudno jest zrozumieć drugą osobę, która jest obok i zrezygnować z własnego zdania dla wspólnego dobra.
Prześladowania chrześcijan...
Papieskie pielgrzymki...
Relacje państwo – Kościół...
Ekumenizm...
Dialog z islamem...
Świeccy w Kościele...
…tym żyje Kościół
A my rozmawiamy o tym co niedzielę z naszymi gośćmi - ekspertami i świadkami.
Zapraszamy o 8.00.