Chyba by go państwo nie polubili. Na pewno nie był lubiany przez sobie współczesnych.
Chyba by go państwo nie polubili. Na pewno nie był lubiany przez sobie współczesnych. Oczywiście nie wszystkich, bo wtedy ów dominikanin, kardynał Gishlieri nie zostałby w roku 1566 wybrany papieżem. Faktem jest natomiast, że jego imię Pius V przez kolejne 6 lat pontyfikatu budziło grozę, co najlapidarniej ujął jeden z posłów weneckich, pisząc w liście do swoich przełożonych, że na Stolicy Piotrowej zasiadł człowiek, który chciał zmienić Rzym w jeden wielki klasztor, bez prostytutek, karczm i wałkoniów, którzy w Rzymie bawili dłużej niż to konieczne. A to wietrzenie Wiecznego Miasta było tylko przygrywką do wprowadzenia w życie w całym Kościele reform soboru trydenckiego. To, co dzisiaj jest dla nas oczywistością: katechizm, seminaria duchowne, nawiązująca do dominikańskiej biała papieska sutanna czy różaniec, to zasługa owego krótkiego, ale zdecydowanego pontyfikatu św. Piusa V. A propos różańca, to on również, dzisiejszy patron, ustanowił 7 października świętem Matki Boskiej Różańcowej na pamiątkę zwycięstwa pod Lepanto z roku 1571, jakie nad turecką flotą odniosły okręty Świętej Ligi, nota bene również zawiązanej z inicjatywy św. Piusa V. Gdy więc odchodził z tego świata rok później byli tacy, którzy odetchnęli z ulgą. Odetchnęli, jednak wprowadzonych przez niego zmian cofnąć się już nie dało.