107,6 FM

Minister zdrowia: Każda kobieta w Polsce ma prawo do aborcji w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia

Każda kobieta w tym kraju ma prawo - w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia - do przerwania ciąży, czyli do aborcji. Te dwa warunki powinny być traktowane rozłącznie - podkreślił w poniedziałek minister zdrowia Adam Niedzielski.

"To prawo do przerywania ciąży zostało również na moją prośbę doprecyzowane" - wskazał Niedzielski na konferencji prasowej zorganizowanej m.in. w kontekście śmierci 33-letniej kobiety, pani Doroty z Bochni, która w piątym miesiącu ciąży trafiła do szpitala w Nowym Targu.

Chodzi o wytyczne przedstawione przez dwóch konsultantów - w dziedzinie położnictwa i ginekologii oraz w dziedzinie perinatologii.

"7 listopada 2021 roku, po pierwszych zdarzeniach, które budziły wątpliwości - związanych ze sprawą ciężarnej pacjentki w Pszczynie, poprosiłem konsultantów o szczegółowe wytyczne określające, jak postępować w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia pacjentki. Te warunki (...) bardzo wyraźnie wskazywały na decyzję kobiety, decyzję pacjentki, która w tej sytuacji ma również znaczenie w procesie dokonania ostatecznej decyzji" - podkreślił minister.

"Powołam dziś zespół, który w większym gronie ekspertów – już nie tylko dwóch konsultantów w dziedzinie ginekologii i położnictwa oraz perinatologii przygotuje jeszcze bardziej szczegółowe wytyczne postępowania" – zapowiedział minister Niedzielski. W zespole na 13 ekspertów jest 7 kobiet. Obok ekspertów w dziedzinie perinatologii, neonatologii i ginekologii są psychologowie i psychiatrzy

Na pytanie, czy przypadek pani Doroty jest konsekwencją wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, na którego mocy uznano, że przerywanie ciąży z powodu ciężkich wad płodu jest niekonstytucyjne, szef MZ powiedział, że "przypadek pani Doroty wpisuje się w całe zagadnienie błędów medycznych". "Zwalenie winy na system, na wirtualne byty, jest przykrywaniem tego, dlaczego i w jaki sposób błąd został popełniony" – ocenił minister zdrowia.

Rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec poinformował, że "jeżeli chodzi o ten tragiczny przypadek z Nowego Targu, niezwłocznie po sygnałach medialnych podjęliśmy wyjaśnienia z urzędu". Podał, że w tej sprawie skorzystano z opinii konsultanta krajowego ds. położnictwa i ginekologii prof. Krzysztofa Czajkowskiego, a także z opinii wewnętrznych ekspertów m.in. pani doktor Moniki Sadowskiej.

"Doszliśmy do następujących ustaleń: mianowicie doszło do naruszenia praw pacjentki, doszło do naruszenia prawa do udzielania świadczeń zgodnie z aktualną wiedzą medyczną, doszło do naruszenia praw pacjenta do udzielania świadczeń zdrowotnych z należytą starannością, ale również w zakresie naruszenia prawa pacjenta do uzyskania rzetelnej klarownej informacji o stanie zdrowia i tego, jaki jest plan terapeutyczny wobec tego pacjenta, a również stwierdziliśmy naruszenie praw pacjenta do dokumentacji medycznej w postaci nierzetelnego jej wypełniania i braków w dokumentacji" – powiedział Chmielowiec.

Trudno było założyć od razu, że antybiotyk działający w 99 proc. tym razem nie zadziała, ale był moment, kiedy można było dodać kolejny antybiotyk albo zakończyć ciążę – mówił konsultant krajowy w dziedzinie położnictwa i ginekologii prof. Krzysztof Czajkowski o śmierci 33-letniej kobiety w Nowym Targu.

"W tym konkretnym przypadku początkowo wszystko było dobrze. Pacjentka otrzymała dużą dawkę antybiotyku, który na podstawie doświadczeń powinien obejmować również bakterie, które najczęściej powodują zakażenie na terenie Polski. Niestety okazało się, że bakteria jest oporna na ten antybiotyk i przyszedł taki moment, w którym pogorszyły się parametry zakażenia. Był to moment, w którym należało tę ciążę zakończyć. Nie wiadomo, czy pacjentkę udałoby się uratować, ale przynajmniej byłoby poczucie, że zrobiono wszystko w tym kierunku" – tłumaczył Czajkowski.

Jego zdaniem "oczywiście łatwo po fakcie wyciągać wnioski, ale należy zadać sobie pytanie, czy rzecz była do uniknięcia".

"Postępowanie było prawidłowe, wykonano wszystkie badania, zlecono antybiotyk" – mówił. Dodał, że "trudno było założyć od razu, że antybiotyk działający w 99 proc. tym razem nie zadziała, ale był taki moment, gdzie można było spróbować dodać kolejny antybiotyk albo zakończyć ciążę".

Prof. Czajkowski został zapytany, jak powinno wyglądać postępowanie lekarza, gdy kobiecie odeszły wody płodowe i jak szybko powinna nastąpić reakcja.

"Postępowanie lekarzy jest mniej więcej opisane i ono jest zamieszczone na stronach Ministerstwa Zdrowia. To ja nie będę tego powtarzał" – podkreślił.

Zwrócił jednak uwagę, że "powinna być również rozmowa z pacjentką".

"Powinny jej być przedstawione szanse. Tzn. zarówno szanse na to, że może się zdarzyć, że będzie zakażenie wstępujące – ono się nie zdarza tak często, ale się zdarza i w pewnych warunkach może być groźne dla życia pacjentki – jak również powinny być przedstawione szanse na przeżycie dziecka" – wyjaśnił.

Wskazał, że ze "wszystkich danych dotyczących przedwczesnego odpływania płynu owodniowego – typu 16, 17, 19, 20 tygodni" – wiadomo, że "tylko niewielka część dzieci przeżywa i tylko niewielka część dzieci z tych, które przeżyją, rozwija się prawidłowo, bez dodatkowych powikłań".

"To wszystko powinno być przedstawione pacjentce. Zgodnie z tymi zaleceniami, które od listopada 2021 r. są zamieszczone na stronie Ministerstwa Zdrowia. Jeżeli pacjentka dojdzie do wniosku, że nie chce kontynuować ciąży, to poronienie powinno być indukowane" – powiedział prof. Czajkowski.

Dodał, że "w sytuacji, kiedy są cechy aktywnego zakażenia, należy rozważyć również możliwość operacyjnego ukończenia ciąży".

"Ale to na drugim miejscu – w zależności od sytuacji klinicznej. Sytuacja nie zawsze jest przewidywalna, bo mamy liczne przykłady kobiet, którym odeszły przedwcześnie wody i udało się te ciąże dotrzymać do 34., 35. tygodnia i mają zdrowe dzieci. Mamy też nieliczne przykłady, gdzie kobieta zmarła. To jest sytuacja dynamiczna, czyli powtarzanie badań, sprawdzanie posiewów – to wszystko powinno pomóc w podjęciu decyzji adekwatnej do sytuacji" – podsumował konsultant krajowy w dziedzinie położnictwa i ginekologii.

Rzecznik praw pacjenta przypomniał, że "klauzula sumienia jest zawarta zarówno w ustawie o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, jak i w ustawie o pielęgniarkach i położnych. Ma ona swój wyjątek".

Zwrócił uwagę, że "art 30. ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty mówi o tym, że w sytuacji zagrożenia życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowi bądź ciężkiego rozstroju zdrowia wówczas bezwzględnie lekarz ma obowiązek podejmowania działań, czyli klauzula sumienia nie ma zastosowania".

Podkreślił, że "placówka szpitalna nie może się, jako podmiot, powoływać na klauzulę sumienia, dlatego że to jest indywidualne prawo każdego lekarza".

"Za każdym razem powinna być wpisana do dokumentacji medycznej. Lekarz, który powołuje się na tę klauzulę, a jest zatrudniony na umowę o pracę, powinien wcześniej poinformować pisemnie swojego przełożonego" – tłumaczył Chmielowiec.

Zaznaczy, że "placówka medyczna, która ma kontrakt NFZ w zakresie ginekologia i położnictwo, w każdej sytuacji powinna zapewniać pacjentce pomoc – w sytuacji, kiedy jest niezbędne dokonanie terminacji ciąży taką terminację przeprowadzić bądź zapewnić realną pomoc pacjentce w innej placówce medycznej".

Podkreślił, że "placówka, która tego nie realizuje, narusza ustawę o prawach pacjenta, narusza ustawę o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych, a także warunki umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia".

 

« 1 »
TAGI:

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama