Kto z nas, choć raz uczestnicząc we Mszy św. prymicyjnej, nie otrzymał przy tej okazji świętego obrazka? Albo komu nie zdarzyło się otrzymać go w czasie kolędy? Zwykle rzucamy na niego okiem i wkładamy jako zakładkę do modlitewnika lub odkładamy wraz z innymi na stosik. Tymczasem taki właśnie obrazek z wypisaną na nim sentencją stał się prawdziwym mottem życia dzisiejszego patrona.
Mawia się, że jak trwoga to do Boga. I to prawda, choć akurat dzisiaj to porzekadło należałoby nieco rozszerzyć. Brzmiałoby wtedy tak : jak trwoga, jak smutek, jak utrapienia ale i jak radość i dziękczynienie to do Boga przez wstawiennictwo Piekarskiej Pani.
Danie słowa nic dzisiaj nie znaczy. Czasy, gdy można było na czyimś słowie polegać niczym na Zawiszy, raczej uznać możemy za dawno minione. I nie chodzi tylko o to, że dzisiaj powiedzieć można wszystko, każdemu i zasadniczo bez konsekwencji.
Nie chce być inaczej, dzisiaj mamy liturgiczne wspomnienie św. Mikołaja. Jednak jeżeli w państwa przekonaniu jest tylko jeden św. Mikołaj, ten z Bari, który przynosi dzieciom prezenty 6 grudnia, to się bardzo dobrze składa. Wszak dzisiejszy patron swoje imię zawdzięcza właśnie jemu.
Dzisiaj w liturgicznym kalendarzu świętujemy urodziny. Ale nie te dla nieba, jak to zwykle ma miejsce w przypadku historii świętych, tylko te dla ziemi.
To jest jeden z zastanawiających obrazów
Orędownik osób ukąszonych przez węże i żmije. Być może dlatego, że całe swoje życie spędził w drodze pokonując setki kilometrów w habicie i z długą brodą. A wiadomo, że na górskich ścieżkach o węże i żmije nietrudno.
Gdyby o wyborze wspominanego dzisiaj patrona miała decydować jego rozpoznawalność, to św. Matka Teresa z Kalkuty wygrałaby takie zawody w cuglach. O niej wiemy bowiem niemal wszystko, a o św. Wiktorynie nic, albo prawie nic. Właściwie to ów człowiek dość swobodnie mylony jest z kilkoma innymi o podobnym imieniu.
Cóż, nie zawsze łatwo nam przychodzi zrozumienie ścieżek, które prowadzą ludzi do chwały nieba. Taka na przykład Katarzyna dei Mattei, zwyczajna tkaczka urodzona w Piemoncie w roku 1486. Już jako pięcioletnie dziecko ujrzała Najświętszą Panienkę z Dzieciątkiem i usłyszała od Niej słowa: "Ja ciebie zaślubiam Synowi mojemu w wierze, nadziei i miłości". A dwa lata później doświadczyła prześladowania przez złe duchy.
Jeżeli ktoś po swojej śmierci dostaje przydomek Wielki, to z całą pewnością jego życia nie da się streścić w czterech minutach. I dzisiejszy patron jest tego najlepszym przykładem – św. Grzegorz Wielki, papież i doktor Kościoła.
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07