Dzisiaj zaczniemy od końca. Gdy 3 listopada 1985 roku św. Jan Paweł II dokonywał uroczystej beatyfikacji dzisiejszego patrona, powiedział takie słowa : "pielęgniarka, która w lipcu 1942 roku dała mu śmiertelny zastrzyk, oświadczyła po latach, że pozostała żywa w jej pamięci twarz tego kapłana
Dzisiaj kościół wspomina dziadków. I to nie byle jakich, bo samego Pana Jezusa ze strony Maryi. Co prawda Nowy Testament milczy w ich kwestii, wymieniając jedynie imię Heli w rodowodzie Jezusa, ale skoro Wcielenie Bożego Syna miało być pełne, to przecież musiał mieć jakiś dziadków
Dzisiejsza patronka to postać nietuzinkowa. I nie tylko dlatego, że to katolicka święta, której imię wprost oznacza mieszkankę Olimpu, czyli krainy greckich bogów.
Zacznijmy od tego, że wstyd nie ma ostatnio dobrej prasy. Za to bezwstyd przeciwnie. Ma się świetnie. Ten kto się wstydzi, daje dowód swojej słabości. Jest skrępowany. Krępują go bowiem jakieś normy lub zwyczaje. Co innego bezwstydnik. Ten jest silny siłą swojej zuchwałej pewności, że jest miarą wszystkich rzeczy.
To, że komunistyczna władza pod każdą szerokością geograficzną nie lubiła Kościoła, śmiało można uznać, za oczywistą oczywistość. Jednak już studiowanie sposobów, na jakie ta niechęć się manifestowała w XX wieku, zwykle uznajemy za nieistotne – w końcu, kto jak kto, ale my, to mamy ten temat historycznie doskonale przerobiony.
Dzisiaj liturgiczny kalendarz stawia przed nami zadanie do rozwiązania. Co prawda współcześni bibliści, z pomocą pism ojców Kościoła na Wschodzie oraz badań nad jego pierwotną tradycją, zagadkę tę rozwikłali, ale jak mawiali starożytni : repetitio est mater studiorum. Powtarzanie to matka wiedzy.
Nic tak dobrze nie robi na letnie upały, jak podróż na północ. Najlepiej morska i to kilkukrotna. W wariancie ekstremalnym można ją odbyć wiosłując. Choć dzisiejszy patron przebył ją w dużej mierze korzystając z pomocy żagli.
Cel świętość! Do boju! Podwijamy rękawy i zaczynamy prężyć duchowe muskuły. Chcemy być Bożymi atletami. Dokonujemy nadludzkich wysiłków. Czy nie tak widzimy wykuwanie się świętości? W ogniu walki?
Gdyby dzisiejszego patrona potraktować książkowo, to mamy kolejny znany nam portret. Urodził się - w tym przypadku w Lipnicy; studiował – tym razem na Akademii Krakowskiej; wstąpił do zakonu – akurat tak się złożyło, że bernardynów. Potem była posługa w zakonie – kaznodziei i spowiednika, a na koniec śmierć.
"Ach, krolu wieliki nasz, / Coż ci dzieją Męszyjasz, / Racz mię mych grzechow pozbawić, / Bych mogł o twych świętych prawić. / Żywot jednego świętego, / Coż miłował Boga swego, / Cztę w jednych księgach o nim. / Kto chce słuchać, ja powiem." Tak zaczyna się najstarsza polska wersja legendy o dzisiejszym świętym
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07