107,6 FM

Jak (czy) ja się cieszę! (?)

Z generałem franciszkanów, 119. następcą św. Franciszka, w Tygodniu Modlitw o Powołania Kapłańskie i Zakonne rozmowa o powołaniu, duchu franciszkańskim, ewangelizacji i prześladowaniach Kościoła.

W jakim sensie nie mamy nic do powiedzenia?

Chodzi o styl życia, który nic nie mówi, nie pociąga. Jeśli kobieta jest w ciąży, nie musi tego ogłaszać wszem i wobec. Prędzej czy później to po prostu widać. Gdybyśmy nosili w sobie to Życie, byłoby to po nas widać - od razu. Brakuje nam nieraz tej radości z tego, kim jesteśmy. Jeśli ktoś nieustannie szuka innego życia, niż to, którym ma żyć...

...to jego życie przestaje być dla niego i dla innych atrakcyjne. Trzeba więc na nowo odkryć sens swojego powołania?

Tak. A zacząć trzeba od ponownego odkrycia, że najpierw przez sakrament chrztu jest w nas nowe życie. My często, także w formacji, koncentrujemy się nie na tym nowym życiu, ale na starym. Naprawiamy ciągle starego człowieka. Wysyłamy go do psychologa, bo miał trudne dzieciństwo, bo mama go nie przytulała, a tata pił. To wszystko jest oczywiście ważne, ale nie od tego powinniśmy wychodzić. Każdy z nas ma traumy z różnego okresu swojego życia. I co z tego? Mamy w sobie nowe życie w Chrystusie. Od tego trzeba wychodzić.

Wróćmy jeszcze do stylu życia osoby powołanej. Na co jeszcze zwróciłby ojciec uwagę?

Musimy żyć radykalniej Ewangelią. Nie możemy być jak właściciel restauracji, który ciągle tylko prezentuje menu, pięknie przygotowane i uzasadnione, ale ciągle tylko menu. Ten, komu to pokazuje w końcu, mówi, dziękuję, już zjadłem gdzieś indziej, nie jestem już głodny.

Co z tego ewangelicznego radykalizmu jest dziś pociągające dla świata?

Mam przykład od naszych braci we Francji. Podjęli życie w stylu o wiele prostszym niż dotychczas. Zdecydowali się, że nie będą mieli nikogo, kto im gotuje, nie będą mieli nawet samochodu i nie będą aż tak bardzo zabiegali o pieniądze, żyjąc bardziej z Opatrzności. Okazuje się, że to pociąga, szczególnie młodych.

A więc jednak ubóstwo? Tego nam brakuje w Kościele? Czym jest ubóstwo, o które chodziło Jezusowi i św. Franciszkowi?

Ubóstwo dzisiaj oznacza przede wszystkim solidarność. Ktoś może być ubogim, w sensie - niewiele mieć, ale nie być solidarnym. Wtedy nie jest ubogi w tym sensie, o który nam chodzi. Ubóstwo nie musi koniecznie oznaczać nieposiadania niczego.

Jak mówił św. Jan Paweł II, mamy żyć tak, jak przeciętna rodzina.

Być może dzisiaj jako ludzie Kościoła mamy pójść jeszcze dalej i nie równać do klasy średniej, ale do najuboższych. Wszyscy powołani musimy zadać sobie pytanie,  jak nasz styl życia ma się od życia ubogich?

Ale wśród bogatych też są ludzie, którzy szukają Boga. Więc może, aby trafić do bogatych, muszę być bogaty?

Jezus tak nie czynił i św. Franciszek też tak nie czynił. Owszem, chodzili do bogatych i spotykali się z nimi, ale nie byli w takim sensie bogaci. Będąc ubogim, mogę także dotrzeć do bogatych, a będąc bogatym, trudno dotrzeć do biednych. Nasz kierunek to od dołu do góry. Tak ja to widzę.

« 1 2 3 4 5 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama