107,6 FM

Nasi goście

Gabrysia i Andrzej Strączkowie od przeszłodwudziestu lat ewangelizowali na Ukrainie, dziś ich dom pełen jest gości uciekających przed wojną. W Credo spotkanie polsko-ukraińskie i rozmowa o wierze, nadziei i miłości sprawdzanych w praktyce.

Nasi goście  

Wiedziałam, że w domu Gabrysi i Andrzeja Strączków jest sporo gości. W ciągu ostatnich dni oni sami przyjęli trzy rodziny, a raczej trzy mamy z dziećmi z Ukrainy. Andrzej spędził kilka dni na granicy. Koordynował przyjazd kolejnych osób, które trafiły do sąsiadów i przyjaciół. Z Ukrainą łączą ich lata kontaktów, budowania relacji, przyjaźni. -To już ćwierć wieku, jak jeździmy ewangelizować, prowadzić rekolekcje w różnych częściach kraju – mówi ze wzruszeniem.- Mamy tam mnóstwo bliskich nam osób. Jadąc do Czyżowic spodziewałam się więc gwaru i zamieszania. A tu cisza. Dziwne, ten dom zawsze tętnił życiem. Nie tylko dlatego, że Strączkowie mają siódemkę dzieci. -Wyszliśmy ze wspólnot – często mówiła Gabrysia - to dlatego nasz dom jest otwarty, zawsze znajdzie się ktoś, kto potrzebuje pogadać, zjeść, pomodlić się razem. A dziś cicho. Tylko w biurze na parterze jakieś ruchy. - Chodźcie – wołają dziewczyny segregujące ubrania, pampersy i jedzenie. - Tu mamy listy osób, które już przyjechały. Ile dzieci, w jakim wieku. Ten kombinezon dla 5-latka, ale trzeba odłożyć większy, bo to duży chłopak. Dziewczyny przygotowują paczki dla tych, którzy już dotarli, spisują kolejne zgłoszenia osób z sąsiedztwa gotowych przyjąć gości. - Wiesz nie umie mi przejść przez gardło słowo uchodźcy, to są nasi goście. Simona już upiekła tort. Bo Dawidek ze Lwowa ma dziś urodziny...

Nasi goście  

 

Andrzej Strączek z przyjaciółmi na granicy był już w czwartek. -W sobotę w nocy dzwoni do nas dziewczyna dla której organizowaliśmy pobyt. Mówi, że jedzie z dziećmi z Lwowa do Przemyśla, ma być za dwie i pół godziny. W wagonie na osiemdziesiąt osób jedzie ponad dwieście. Ze względu na ostrzały pociąg zaciemniony, nie wolo otwierać okien ani drzwi. Tym razem Andrzej nie doczekał się na ratujących się przyjaciół. Ten pociąg stał na granicy dziewiętnaście godzin. Ta dziewczyna nie wytrzymała, wyszła z wagonu w szczerym polu zostawiając wszystkie bagaże, wzięła dokumenty, trójkę dziecin z których najmłodsze miało rok i osiem miesięcy i ruszyła szukać pomocy w najbliższej wiosce. Obrazki z granicy nie pozwalają gospodarzom siedzieć spokojnie. Rodziny, które musiały w ciągu minuty się pożegnać, bo wydano zakaz opuszczania Ukrainy dla mężczyzn, rozrzucone bagaże, chaos, strach.

 

Nasi goście  

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..