Katowicka prokuratura, która w czwartek podjęła umorzone wcześniej śledztwo ws. majątku Aleksandra i Jolanty Kwaśniewskich, zamierza przeprowadzić "szereg czynności procesowych", by wyjaśnić okoliczności nabycia oraz finansowania willi w Kazimierzu Dolnym.
Przeprowadzenie tych czynności będzie stanowić podstawę do ponownej prawnokarnej oceny zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego - poinformowała w piątek PAP prok. Bożena Jaworek-Kaziród z zespołu prasowego Prokuratury Regionalnej w Katowicach. Jak ujawniono, chodzi o sprawdzenie, czy nie doszło do procederu tzw. prania brudnych pieniędzy.
Wyjaśniająca wcześniej sprawę majątku b. prezydenta i jego małżonki Prokuratura Apelacyjna w Katowicach umorzyła śledztwo nie dopatrując się przestępstwa.
Sprawa dotyczy - jak podała Prokuratura Regionalna w Katowicach w opublikowanym w piątek komunikacie - "uchylania się ustalonych osób zobowiązanych od opodatkowania oraz podejmowania, wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, działań mogących utrudnić stwierdzenie przestępczego pochodzenia środków płatniczych, tj. o przestępstwa z art. 299 § 5 k.k. i inne".
Artykuł ten, mówiący o tzw. praniu pieniędzy, przewiduje karę do 10 lat więzienia dla tego, kto w porozumieniu z innymi osobami "środki płatnicze, instrumenty finansowe, papiery wartościowe, wartości dewizowe, prawa majątkowe lub inne mienie ruchome lub nieruchomości, pochodzące z korzyści związanych z popełnieniem czynu zabronionego, przyjmuje, przekazuje lub wywozi za granicę, pomaga do przenoszenia ich własności lub posiadania albo podejmuje inne czynności, które mogą udaremnić lub znacznie utrudnić stwierdzenie ich przestępnego pochodzenia lub miejsca umieszczenia, ich wykrycie, zajęcie albo orzeczenie przepadku".
"W ramach podjętego na nowo postępowania przygotowawczego zachodzi konieczność realizacji szeregu czynności procesowych zmierzających do wyjaśnienia okoliczności nabycia oraz finansowania nieruchomości położonej w Kazimierzu Dolnym. Przeprowadzenie czynności procesowych będzie stanowić podstawę do ponownej prawnokarnej oceny zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego" - dodała prok. Jaworek-Kaziród w komunikacie.
Z uwagi na bardzo wstępny etap postępowania śledczy nie udzielają na razie szczegółowych informacji w tej sprawie.
Śledztwo, umorzone wcześniej przez byłą Prokuraturę Apelacyjną w Katowicach było pokłosiem tzw. taśm Oleksego, nagranych jesienią 2006 r. przez ochronę znanego biznesmena Aleksandra Gudzowatego (Gudzowaty zmarł w 2013 r., a Oleksy w 2015 r.). Były premier Józef Oleksy podczas rozmowy z właścicielem Bartimpeksu wyrażał wątpliwości, czy Kwaśniewski jest w stanie wytłumaczyć się ze swojego majątku.
Ten fragment ujawnionego w 2007 r. nagrania Prokuratura Krajowa przesłała do Katowic z poleceniem wszczęcia postępowania. W jego ramach sprawdzano m.in., czy małżeństwo Kwaśniewskich nie uchylało się od opodatkowania. Po dokładnej weryfikacji nie potwierdziły się podejrzenia wobec byłego prezydenta i jego żony. Postępowanie umorzono.
W tamtym postępowaniu prokuratura przyjrzała się domom w Kazimierzu i Wilanowie oraz działce na północy Polski. Jak ustalili prokuratorzy, dom w Wilanowie i działka zostały kupione legalnie, były wykazywane w oświadczeniach majątkowych, zaś dom w Kazimierzu nigdy nie był własnością byłego prezydenta i jego małżonki.
Według ówczesnych doniesień prasowych, w sprawie willi w Kazimierzu Dolnym Centralne Biuro Antykorupcyjne przeprowadziło kontrolowaną transakcję, w której brał udział słynny agent o pseudonimie Tomasz Małecki (to późniejszy poseł Tomasz Kaczmarek). Miał on wkupić się w łaski rodziny J., administrującej willą w Kazimierzu, której właścicielem był przyjaciel rodziny Kwaśniewskich Marek M. CBA było przekonane, że naprawdę dom należy do b. prezydenta; by to udowodnić, agent, poprzez rodzinę J., namówił M. do sprzedaży willi - informowała wówczas prasa.
Za nieruchomość wartą 1,6 mln zł agent miał oferować dwa razy więcej, licząc, że pieniądze trafią do Kwaśniewskich. Ale 29 lipca 2009 r., w kulminacyjnym momencie akcja została przerwana, bo pośredniczący w transakcji Jan J. wyjął część należności (1,5 mln zł) z torby, w której był nadajnik mający namierzyć, dokąd pieniądze zostaną zawiezione.