107,6 FM

Urządzają na ulicach łapanki i sprawdzają paszporty

Niekorzystne warunki gospodarcze, dyskryminacja i nieoficjalna kampania lokalnych władz przeciwko czarnoskórym cudzoziemcom wyludniają "małą Afrykę" w Kantonie - dzielnicę uważaną za największe skupisko afrykańskich imigrantów w Chinach, a nawet w całej Azji.

Prezydent ChRL Xi Jinping wychwala chińsko-afrykańską przyjaźń na spotkaniach z dziesiątkami afrykańskich przywódców, którzy przybyli w ostatnich dniach do Pekinu na Forum Współpracy Chiny-Afryka. Tymczasem policja w Kantonie na południu kraju urządza regularne naloty na mieszkania, hotele i restauracje w okolicy Xiaobei, od lat zamieszkiwanej przez liczną społeczność afrykańską.

"Mamy nieprzyjemności. Ostatnio nie pozwolili nam nocować w hotelu" - powiedział PAP Rwandyjczyk o imieniu Sangara w jednym z afrykańskich barów na Xiaobeiu. Do niedawna lokal czynny był do późnych godzin nocnych; teraz zamykany jest o godz. 22. Pracownicy i klienci twierdzą, że to nakaz lokalnych władz, które chcą pozbyć się obcokrajowców z dzielnicy.

Kelnerka w jednej z popularnych wśród Afrykanów restauracji na Xiaobeiu powiedziała PAP, że z powodu regularnych nalotów policji szef polecił jej pobierać opłaty z góry. "Jeśli klienta zabierze policja, kto zapłaci rachunek?" - zapytała.

Funkcjonariusze urządzają na ulicach łapanki i sprawdzają cudzoziemcom paszporty. Wydaje się, że głównym celem tych działań są czarnoskórzy: Azjaci i biali nie są z reguły kontrolowani.

Przypuszczenia te potwierdziła w rozmowie z PAP pracownica urzędu dzielnicy Yuexiu. "(Lokalny) rząd z pewnością nie chce, by w okolicy gromadziło się zbyt wielu obcokrajowców (...) Nie mówią wprost, że chodzi o czarnoskórych. To niepisana zasada" - powiedziała, zastrzegając anonimowość.

Kantończycy nazywają Xiaobei "Czekoladowym Miastem". Od połowy lat 90. masowo osiedlali się tam Afrykanie, głównie przedsiębiorcy, którzy przybywali do Kantonu, by sprowadzać do swoich krajów chińskie towary. Kanton, określany jako centrum chińskiego eksportu, jest jednym z pierwszych miast, które rozwinęły się dzięki zainicjowanym pod koniec lat 70. reformom wolnorynkowym. Ale biznes nie idzie już tak dobrze, jak dawniej - oceniają teraz afrykańscy przedsiębiorcy.

Zdaniem niektórych wynika to ze wzrostu kosztów produkcji i życia w Chinach. Sangara sądzi jednak, że stoi za tym rosnąca liczba Chińczyków, którzy prowadzą działalność w Afryce i przejmują tamtejszy handel. "Teraz Chińczyków jest w Rwandzie zbyt wielu (...) kontrolują cały biznes" - powiedział.

W Kantonie mieszka 15 tys. obywateli krajów afrykańskich - ogłosiła w styczniu kantońska policja. Według chińskiej agencji Xinhua przed 10 laty było ich oficjalnie 20 tys., choć "faktyczna liczba, obejmująca nielegalnych imigrantów" uważana była za "dużo wyższą". Nieoficjalne szacunki mediów sprzed kilku lat mówiły o 100 tys., a nawet 500 tys. Afrykanów żyjących w Kantonie. W 2015 roku państwowa telewizja CCTV określała to miasto jako siedzibę największej afrykańskiej społeczności w Azji.

"Afrykańska populacja zmniejszyła się, gdy policja zaostrzyła działania przeciwko nielegalnej imigracji" - oceniła agencja Xinhua.

Spadek liczby Afrykanów w Kantonie widać m.in. na niedzielnych mszach w Katedrze Najświętszego Serca Jezusa - największym kościele katolickim w południowych Chinach. Jeszcze rok temu w czasie cotygodniowych anglojęzycznych nabożeństw świątynia wypełniona była po brzegi wiernymi, z których większość stanowili czarnoskórzy. Teraz katedra jest w połowie pusta.

Trwająca w kantońskiej dzielnicy Yuexiu kampania przeciwko cudzoziemcom to wynik nieoficjalnych, niepublikowanych decyzji lokalnych urzędników. Policja od lat walczy z nielegalnymi imigrantami, ale w tym roku restrykcje dotykają również osoby mające ważne chińskie wizy.

Pracownicy kilku hoteli na Xiaobeiu powiedzieli PAP, że nie mogą przyjmować gości z Nigerii i Ugandy. Obywatele tych krajów nie mogą również uzyskać wymaganej prawem rejestracji w mieszkaniach, które wynajmują. Za brak dokumentu potwierdzającego rejestrację w czasie kontroli paszportowej grozi grzywna.

"Nie ma regulacji pisanych czarno na białym. Nie ma praworządności. To były rozkazy wydane ustnie przez przełożonych (...) To nie są przepisy, to rodzaj +akcji+" - wyjaśniła w rozmowie z PAP pracownica urzędu dzielnicy Yuexiu. Według niej akcja ta jest elementem kampanii przeciwko przestępczości narkotykowej, o którą władze obwiniają w dużym stopniu obcokrajowców.

Urzędniczka oceniła, że stosowane wobec afrykańskich imigrantów restrykcje nie mogłyby się stać oficjalnymi przepisami, gdyż byłoby to "sprzeczne z regułami dyplomatycznymi". Przeciwko akcji protestowały kanałami dyplomatycznymi niektóre kraje afrykańskie - dodała.

Pracownica ugandyjskiego konsulatu w Kantonie powiedziała PAP - odmawiając podania swojego nazwiska - że jej placówka poruszyła temat restrykcji wobec obywateli Ugandy z lokalnymi władzami. Konsulat Nigerii nie odpowiedział jak dotąd na prośbę PAP o komentarz, gdyż - jak wyjaśniła osoba dyżurująca przy telefonie - większość dyplomatów jest teraz w Pekinie w związku z Forum Współpracy Chiny-Afryka.

Podczas tej imprezy prezydent Xi zapowiedział, że Chiny przeznaczą kolejne 60 mld USD na pomoc finansową, pożyczki i inwestycje w Afryce. Podkreślił, że "nikt nie może podważać wielkiej jedności Chińczyków i Afrykanów", i zachęcił afrykańskich przedsiębiorców do prowadzenia działalności w Chinach. Podczas spotkania z prezydentem Nigerii Muhammadu Buharim ocenił, że stosunki chińsko-nigeryjskie są teraz najlepsze w historii.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)

 

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama