107,6 FM

Św. Sofroniusz

Dzisiaj mam dla was piękną historię, która dodatkowo kończy się dokładnie 1 kwietnia w Wielki Czwartek.

Dzisiaj mam dla was piękną historię, która dodatkowo kończy się dokładnie 1 kwietnia w Wielki Czwartek. Co prawda św. Sofroniusz, który ją spisał i nam przekazał, nie jest w stanie podać precyzyjnie roku, kiedy się to wydarzyło, ale z całą pewnością bohaterka tej opowieści żyła w V wieku w Egipcie. Z tego też powodu została zapamiętana jako Maria z Egiptu, albo zwyczajnie Maria Egipcjanka. Kim byli jej rodzice – trudno orzec, ale musieli być jak wszyscy inni rodzice nudni i zasadniczy, bo uciekła od nich w wieku 12 lat i rozpoczęła własne życie. Jakie? W pełnej wolności. Przez 17 następnych lat podążała jedynie za tym, czego pragnęła, co sprawiało jej przyjemność, co rozpalało jej zmysły. Nie tylko nie miała z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, ale wręcz uczyniła ze swojego stylu życia swoisty manifest. Licząc sobie 29 lat postanowiła wprost rzucić wyzwanie Bogu, w którego nie wierzyła i udała się do Jerozolimy na Święto Podwyższenia Krzyża Świętego. Z jej perspektywy była to swego rodzaju  anty-pielgrzymka, która na każdym kroku miała podważać wszystkie świętości, wykazując ich śmieszność i pustkę. Gdy jednak Maria stanęła w końcu u wejścia do świątyni Grobu Pańskiego, jakaś nieznana siła nie pozwoliła jej wejść do środka. Dłonie wiatru zatrzymały jej kroki, jak napisał o tym wydarzeniu pewien angielski poeta. Ten wiatr, czy może raczej Duch Święty, sprawił wtedy jeszcze jeden cud – oto serce Marii Egipcjanki, które po raz pierwszy nie dostało tego, na co miało ochotę, poczuło wielką tęsknotę, za tym, co ukryte. Tak dużą, że dosłownie w jednej chwili Maria się nawróciła. I musiała to być rzeczywiście metanoia, przemiana życia, bo wypuszczona z mocnych dłoni wiatru weszła do Grobu Pańskiego, oddała chwałę Bogu i odeszła za Jordan, na pustynię. Jej domem były odtąd jaskinie, pożywieniem to, co znalazła. Przez 17 lat życia w całkowitym odosobnieniu największym wrogiem Marii Egipcjanki było jej serce. Domagało się wina i mięsa, śpiewu i adoracji, swobody życia, jakie prowadziła. Dopiero po tym czasie, gdy wszystko z czym wyszła na pustynię rozpadło się w drobny pył, Maria na swojej drodze spotkała pierwszego człowieka – Zozyma, zakonnika z jordańskiego klasztoru. Gdy ujrzał ją kompletnie nagą na tym pustkowiu, pomyślał że jest zjawą. Ona tymczasem poprosiła go o okrycie i spowiedź. Po otrzymaniu rozgrzeszenia wyraziła prośbę o komunię. Zozym zgodził się na to chętnie i 1 kwietnia, w Wielki Czwartek, przyniósł jej Chrystusa Eucharystycznego. Gdy po roku wrócił w to samo miejsce znalazł jej ciało w takiej samej pozycji, w jakiej widział je rok wcześniej, gdy wracał do klasztoru. Św. Maria Egipcjanka umarła bowiem tego samego dnia, gdy dane jej było w pełni doświadczyć owoców Ostatniej Wieczerzy. Zozym pogrzebał jej ciało, ale zabrał w sercu do klasztoru jej historię. O grzechu, o nawróceniu i o takim ogołoceniu, w którym jest wreszcie miejsce dla Boga.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama