107,6 FM

Św. Jan Nepomucen

Z racji sposobu swej męczeńskiej śmierci – to jest utopienia w Wełtawie – bohater tej historii opiekuje się przede wszystkim groźnym żywiołem wody.

Z racji sposobu swej męczeńskiej śmierci – to jest utopienia w Wełtawie – bohater tej historii opiekuje się przede wszystkim groźnym żywiołem wody. Stróżuje zatem przy mostach, groblach, fosach, przeprawach rzecznych, rozdrożach. Ratuje tonących, chroni od rozmaitych nieszczęśliwych wypadków z wodą w tle. Jego orędownictwo było tak oczywiste w tej kwestii, że z jednej strony bronił ludzi na Śląsku przed powodzią, a z drugiej widniał na galionach korsarskich okrętów hiszpańskich i portugalskich, które pustoszyły wody Nowego Świata. Zatem daleko od rodzinnego  Pomuku koło czeskiej Pragi odpłynął nasz dzisiejszy patron, św. Jan, na falach zbiorowej wyobraźni. Nic w tym zresztą dziwnego, skoro w swojej istocie wiemy o nim tylko tyle, ile po jego śmierci w wodach Wełtawy, w roku 1393, przekazywali sobie z ust do ust ludzie. A przekazywać sobie historię tego męczennika musieli w ten właśnie sposób, bo ówczesny król niemiecki i czeski, Wacław IV Luksemburski, który przyczynił się do śmierci św. Jana Nepomucena, żył sobie w najlepsze aż do roku 1419, to jest przez kolejne niemal ćwierć wieku. To ludzie zatem sekretnie przekazując sobie historię dzisiejszego kapłana, doktora prawa po uniwersytecie w Padwie i drugiej osoby po praskim metropolicie, wzbogacili ją o najbarwniejszy element, czyli tajemnicę spowiedzi królowej Zofii. Tajemnicę, którą chciał poznać król Wacław z najlepszego źródła, to jest od jej spowiednika św. Jana z Pomuka. A ponieważ nasz patron milczał w tej sprawie uparcie, więc zabrał ją ze sobą w odmęty Wełtawy. Tyle zapisał ponad pół wieku po śmierci św. Jana z Pomuka Tomasz Ebendorfer w swojej "Kronice". Odtąd również nasz dzisiejszy patron, oprócz orędowania w kwestiach związanych z żywiołem wody, otrzymał także zadanie pomagania wszystkim, którzy muszą z racji pełnionych obowiązków zachować tajemnicę, pozostać lojalnymi i wykazać się cywilną odwagą, by bronić czyjegoś dobrego imienia. Oczywiście co do przyczyn męczeńskiej śmierci św. Jana Nepomucena, historycy są nieco odmiennego zdania, dowodząc na podstawie dokumentów, że raczej chodziło o to, że nasz patron padł ofiarą sporu, jaki król Wacław, zwolennik anty-papieża, toczył z biskupem Pragi, który pozostał wierny prawowitemu papieżowi, ale w jednej kwestii pozostają oni zgodni z ludowym przekazem – dzisiejszy patron nie splamił się złamaniem danego słowa. O tym, jak głębokie to było przekonanie, najlepiej świadczy zresztą pewien wierszyk, który od XVIII wieku zaczął krążyć po Śląsku w wersji czeskiej, niemieckiej i polskiej: "Święty Janie, coś zmarł w męce, trzym nad nami swoje ręce, by nam Bóg dał, co dał Tobie, by nasz język nie zgnił w grobie."

           

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama