107,6 FM

Ok. 2,5 mln Polaków zmuszono do pracy w III Rzeszy

21-letni Jan Karolczak z Krotoszyna od marca 1942 roku był jednym z ok. 2,5 mln Polaków-robotników przymusowych na terenie III Rzeszy. Karolczak pracował w niemieckiej fabryce Porsche, gdzie montował wały korbowe w samochodach Volkswagena. Na ubraniu musiał nosić literkę "P" (Polska). Zabraniano mu korzystania ze schronów przeciwlotniczych. Z kolei Władysław Pacholec z Januszowic wywieziony w wieku 15 lat pracował w hucie żelaza, gdzie był biciem popędzany przez Niemców do pracy. Większość Polaków musiała pracować ponad 70 godzin tygodniowo.

Karolczak został umieszczony w przyfabrycznych barakach wraz z 70 innymi robotnikami przymusowymi, 20 z Polski, a pozostałymi z Holandii, Maroka, Francji, Włoch i Rosji. Jego miesięczna pensja była znikoma, ponieważ potrącano połowę na podatki, ubezpieczenie zdrowotne i skromne racje żywnościowe. Podczas przymusowej pracy dla Porsche, Karolczak mieszkał w pełnym przeciągów i brudnym baraku - wspominał w rozmowie z tygodnikiem "Spiegel". Na ubraniu nosił literkę "P" - nie oznaczało to jednak Porsche, a kraj pochodzenia, czyli Polskę. Napiętnowany w ten sposób nie mógł korzystać ze schronów przeciwlotniczych - opisywał jego przypadek tygodnik "Spiegel".

Podobne przeżycia stały się udziałem pochodzącej z Łodzi Wandy Tworkiewicz, która na tzw. roboty wywieziona została w 1943 roku. Trafiła do obozu dla robotników przymusowych Schoenefeld i codziennie musiała pokonywać piechotą ponad 10 kilometrów w drodze do pracy w fabryce samolotów Henschel.

Przebywająca w obozie firmy AEG w Berlinie piętnastoletnia wówczas Wanda Popiółkowska zajmowała się zwykle sprzątaniem baraków robotników.

Władysław Pacholec z Januszowic został wywieziony w wieku 15 lat i pracował w hucie żelaza, gdzie był biciem popędzany do pracy.

Około 150 tys. mieszkańców Warszawy wywieziono do Niemiec po klęsce powstania warszawskiego, wśród nich 21-letniego Jerzego Pustołę który wraz z ojcem i bratem trafił do huty Thyssena w Duisburgu w Zagłębiu Ruhry, gdzie wykonywali prace elektryczne. Po zbombardowaniu huty zostali przeniesieni do huty Manessmann w tym samym mieście.

Według danych IPN 70 proc. obywateli polskich pracowało w rolnictwie, a pozostali w przemyśle, głównie ciężkim i zbrojeniowym, budownictwie, na kolei lub jako pomoc domowa. Większość zmuszano do wykonywania ciężkiej pracy w wymiarze ponad 70 godzin tygodniowo, a trudne często warunki bytowe powodowały wysoką śmiertelność.

Strategia wykorzystywania pracy przymusowej w III Rzeszy powstała ponieważ niemieccy mężczyźni walczyli na wojnie, a ideologia narodowo-socjalistyczna wykluczała wykorzystywanie do pracy Niemek. Jako że gospodarka wojenna borykała się z poważnym deficytem siły roboczej, zmuszono do pracy na terytorium Niemiec według różnych szacunków od 10 do 12 mln osób, głównie z krajów okupowanych (także nieletnich). Najgorzej traktowanymi robotnikami byli obywatele ZSRR oraz w dalszej kolejności Polacy.

Liczba robotników przymusowych-cywilów pracujących w Niemczech gwałtownie wzrosła z 300 tys. w 1939 roku do ponad 5 mln w 1944 roku. W szczytowym momencie wojny co piąty robotnik w III Rzeszy był robotnikiem przymusowym.

W styczniu 1944 r. gospodarka III Rzeszy polegała na pracy 10 mln robotników przymusowych. Spośród nich 6,5 mln stanowili cywile(oprócz tego 2,2 mln to jeńcy wojenni, a 1,3 mln przebywało w obozach pracy przymusowej na terenach okupowanych). Najliczniejszą grupę w tym czasie stanowili obywatele ZSRR - 33,6 proc., dalej obywatele okupowanej Polski (21,7 proc.), Francji (17 proc.), Belgii (ok. 8 proc.), Holandii (5,4 proc.), Jugosławii 4,2 proc.), Czech (3,6 proc.), Włoch (2,8 proc.).

Praca przymusowa występowała głównie w trzech sektorach gospodarki III Rzeszy: rolnictwie, górnictwie i przetwórstwie przemysłowym. Na początku wojny większość robotników przymusowych pracowała w rolnictwie, ale przed końcem wojny w przemyśle pracowało więcej robotników przymusowych niż w jakimkolwiek innym sektorze, przy czym znaczna ich liczba koncentrowała się na produkcji wojennej.

Około dwie trzecie robotników spędziła na robotach więcej niż dwa lata.

Po wojnie RFN odmawiała praw do odszkodowań dla pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej. Dopiero w 1999 r. rząd federalny ogłosił utworzenie funduszu odszkodowawczego dla byłych robotników przymusowych i więźniów obozów koncentracyjnych III Rzeszy w wysokości 10 mld marek niemieckich (z czego 8,2 mld przeznaczono na wypłaty dla uprawnionych do odszkodowań).

Kiedy pod koniec lat 90-tych Jan Karolczak zwrócił się do sądu z żądaniem reparacji od Porsche, niemiecka firma początkowo w ogóle nie chciała wypłacić odszkodowania. Później zaoferowano 10 tys. marek każdej osobie, która udowodni, że była poddana pracy przymusowej, a Porsche szacowało wówczas rozmiar swojej przymusowej siły roboczej w czasie wojny na od 10 do 20 osób. Najnowsze szacunki mówią raczej o kilkuset ofiarach - podawał m.in. "Spiegel".

W 1999 r. 26 niemieckich firm przystąpiło do funduszu o nazwie Fundacja "Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość" (EVZ), m.in. Agfa, Allianz, BASF, Bayer, Bosh, BMW, Commerzbank, Continental, Daimler-Chrysler, Deutsche Bank, Dresdner Bank, Lufthansa, Opel, Porshe, Siemens, ThyssenKrupp, Volkswagen.

Według danych Fundacji wśród jej beneficjentów było 484 tys. Polaków.

Zmuszanie cudzoziemców do pracy było możliwe dzięki ścisłej współpracy między ówczesną niemiecką władzą a prywatnym przemysłem. Ponad 2000 niemieckich przedsiębiorstw czerpało korzyści materialne z pracy przymusowej.

Dane liczbowe, o ile nie zaznaczono inaczej, pochodzą z opracowania Johna Beyera i Stephena Schneidera pt. Forced Labor Under the Third Reich (Praca przymusowa w Trzeciej Rzeszy).

 

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama