publikacja 25.02.2017 13:36
Piłka wodna jest sportem niszowym w Polsce. Jednak w Ostrowcu Świętokrzyskim przez lata cieszyła się ogromną popularnością. Tradycję odbudowują młodzi juniorzy pod okiem dawnych mistrzów, którzy także trenują narodową kadrę.
Waterpolo jest połączeniem pływania i piłki ręcznej. Żeby ją trenować, potrzeba świetnych umiejętności pływackich, dużej siły fizycznej i precyzji rzutu piłki jedną ręką. I choć nasza kadra nie święciła jeszcze spektakularnych sukcesów na arenie międzynarodowej, to dla wielu zawodników wywodzących się z ostrowieckiego klubu była spełnieniem sportowych marzeń, które rodziły się na miejscowej pływalni. Dziś dawni mistrzowie przekazują wiedzę, umiejętności sportowe i doświadczenie pływackim juniorom w nadziei, że kiedyś i oni wypływają swój sukces.
Trening juniorów KSZO
ks. Tomasz Lis /Foto Gość
Po błyskotliwej karierze w klubie i kadrze narodowej teraz szlifuje młode talenty w Ostrowcu i prowadzi zespół narodowy w waterpolo. - Staram się w ten sposób spłacić dług wdzięczności klubowi i kadrze - dodaje. Jak opowiada, swoje sukcesy zawdzięcza niezwykłej osobie trenera śp. Jana Zakrzewskiego, który oczarował go piłką wodną i nauczył nie tylko pływackich zasad, ale co najważniejsze, tych życiowych. - Przebyłem całą drogę kariery sportowej. Zaczynałem od młodzika, przez juniora do seniora i obecnie trenera. Ta dyscyplina ukształtowała nie tylko moją karierę, ale charakter i osobowość. Teraz te zasady staram się przekazać tym chłopcom, którzy mają wielkie sportowe serca i mam nadzieję, że zrealizują swoje marzenia - dodaje R. Serwin.
Młodzi waterpoliści KSZO
ks. Tomasz Lis /Foto Gość
- To bardzo wymagająca dyscyplina. Dużo zależy od techniki i szybkości pływania. Trzeba mieć silne nogi i znać technikę, aby wybić się z wody. Jednak ważne są spryt i taktyka. To gra drużynowa, więc nie wygrywa jeden zawodnik, lecz drużyna. To nieustannie podkreśla trener, pokazując, jak mamy trenować ustawienia i przewidywać grę. Wtedy można pokonać najlepszych - podkreśla Cezary Pietrzyk. - Ja jestem środkowym napastnikiem, od tej pozycji wiele zależy. Muszę przewidzieć akcję i wybrać pozycję, aby koledzy podali mi piłkę do rzutu na bramkę. No i oczywiście trzeba umieć powalczyć i blokować obrońców - dodaje Igor.
- Wielu osobom trudno w to uwierzyć, ale waterpolo jest bardzo podobne do piłki ręcznej, zamiast biegania jest pływanie. Nawet taktyka i technika rzutów jest podobna. Jako napastnik muszę przy rzucie tak zamarkować atak, aby zmylić bramkarza i zdobyć bramkę. Także pod względem dynamiki te dwie dyscypliny są podobne - dodaje Aleksander Ozga.
Więcej na ten temat w "Gościu Sandomierskim" nr 6/2017.
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07