Komisja weryfikacyjna uchyliła decyzję w sprawie działki Chmielna 70.
Komisja weryfikacyjna uchyliła decyzję prezydent Warszawy w sprawie działki Chmielna 70 oraz odmówiła przyznania praw do niej trzem osobom, które o nie wystąpiły i je uzyskały w 2012 r.
Komisja nadała decyzji klauzulę natychmiastowej wykonalności. Uznała, że wydając decyzję, rażąco naruszono prawo procesowe, gdyż nieprawidłowo określono krąg spadkobierców.
Szef komisji Patryk Jaki ogłosił decyzję po niejawnym posiedzeniu w sprawie słynnej działki przy Pałacu Kultury i Nauki. Ujawnienie szczegółów tej sprawy w 2016 r. zapoczątkowało wyjaśnianie afery reprywatyzacyjnej w stolicy.
Na mocy decyzji wydanej z upoważnienia prezydent stolicy w 2012 r. działka została przejęta przez osoby, które nabyły roszczenia: Janusza Piecyka, mec. Grzegorza Majewskiego i Marzenę K. (siostrę mec. Roberta N., podejrzaną o fałszywe oświadczenia majątkowe).
Miasto przyznało im prawo wieczystego użytkowania działki, choć w latach 50. XX wieku odszkodowanie za nią dostał jej ostatni właściciel, obywatel Danii Jan Henryk Holger Martin. Po wybuchu afery zrzekli się oni swych praw do działki o wartości ok. 160 mln zł, na której można zbudować wysokościowiec.
W styczniu br. Prokuratura Regionalna we Wrocławiu postawiła zarzuty b. wicedyrektorowi Biura Gospodarki Nieruchomościami Ratusza Jakubowi R. i "handlarzowi roszczeń" mec. Robertowi N. (obaj są w areszcie) oraz innym trzem osobom.
W zamian za decyzje o użytkowaniu wieczystym Chmielnej 70, R. miał przyjąć od N. wartą 2,5 mln zł korzyść majątkową w postaci udziału w nieruchomości w Kościelisku. W 2012 r. N. odebrał od R. decyzję o zwrocie działki - R. kilka tygodni później zrezygnował z pracy.
Po wybuchu afery w sierpniu 2016 r. prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz uznała zwrot działki za pochopny - za co odpowiedzialnością obarczyła trzech zwolnionych wtedy urzędników BGN. Twierdziła, że ukryli przed nią pismo Ministerstwa Finansów dotyczące m.in. spłacenia roszczeń obywatela Danii ws. Chmielnej 70.
Komisja zbadała sprawę na rozprawie 13 lipca. Przesłuchany wtedy jeden ze zwolnionych urzędników BGN Krzysztof Śledziewski mówił, że wydanie decyzji ws. Chmielnej było niezasadne i dzisiaj nie podpisałby się pod nią. Odpierając zarzuty o ukrywanie pisma z MF, przekonywał, że wiedza o tym dokumencie była "powszechna".