107,6 FM

Odpowiedzialność

Końcówka maja przyniosła nam lato i to takie czerwcowo lipcowe, dzięki czemu pierwsze Komunie dodatkowo upiększyła słoneczność. I taka też słoneczność towarzyszyła minionej niedzieli pielgrzymce męsko młodzieńczego świata do Pani Piekarskiej.

O bezprecedensowym znaczeniu tej ostatniej niedzieli maja dla naszej wiary i religijności wiemy odkąd tylko pamiętamy, tak my Ślązacy z krwi i kości, jak Ślązacy z wyboru. O ważkości nie tylko religijnej, ale i społeczno politycznej słów padających z piekarskiego wzgórza też wiemy od lat, od wielu lat. Po drodze zmieniały się ustroje, władze, decydenci, mody, nasza religijność i kościelność, a niezmiennym pozostało oczekiwanie, wypowiadane w powtarzanym, co roku pytaniu:, o czym będzie w Piekarach?

Na piekarskim wzgórzu z wizerunkiem Maryi w tle, jak chyba nigdzie indziej, jak na dłoni widać, spójność religijności ze społecznością, wiary z praktycznością.

Proszę mi pozwolić, że zwrócę Państwa uwagę na to, co jak mi się zdaje tak zupełnie naturalnie wpisuje się w tę piekarską logikę.

W słowie powitania Abp Wiktor Skworc powiedział, że naszym darem na nowe stulecie powinna być podjęta na nowo w sumieniu odpowiedzialność. I co więcej, zwrócił nam uwagę, iż w pierwszym rzędzie wyraża się ona w trzeźwości. Osiemset tysięcy alkoholików i trzy miliony ludzi szkodliwie pijących sieje spustoszenie zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży. (…) Jako chrześcijanie musimy pod tym względem ponownie podjąć odpowiedzialność za siebie samych i za innych. Pomocą w tym duchowym i moralnym odnawianiu się Ojczyzny może być Narodowy Program Trzeźwości, który powinien być wezwaniem dla każdego człowieka (…)

I do tej myśli dopiszę trzy małe plusy. Nie będę ukrywał, że mam bardzo krytyczny stosunek do telewizji publicznej, a może uczciwiej by było powiedzieć rządowej, zwłaszcza w sferze informacyjnej, żeby nie powiedzieć propagandowej. Od jakiegoś czasu na antenie tej telewizji pojawiły się dwa punkty, na które z radością zwracam uwagę i je doceniam.

 Pierwszy, to od jakiegoś czasu dość często emitowana jest reklama piwa bezalkoholowego. Dobrze, że jego istnienie zostaje tak reklamowo właśnie upowszechnione. Tak na marginesie, istnieje też wino bezalkoholowe. Niemieckie, austriackie, wytrawne, białe, czerwone, co jakoś powszechnie wiadomym jeszcze nie jest. Pamiętam jak dziś zdziwienie i niedowierzenie na wielu twarzach, kiedy po prezentacji jednego ze zbiorów moich felietonów jej uczestnicy zostali poczęstowani właśnie winem bezalkoholowym. Zresztą po jakimś czasie weszło ono do karty jednej z restauracji. Może więc czas już najwyższy, żeby i jego propagowanie znalazło miejsce w reklamowych targetach?

Plus drugi. Swego czasu i to już dość dawano temu na antenie telewizji polskiej emitowany był program Halszki Wasilewskiej „Wódko pozwól żyć”. Były to wieczorne rozmowy z tymi, którzy podjąwszy nie lada wysiłek uporali się ze swoi nałogiem. To było upowszechnianie na szeroką skalę prawdy, że można i że się da. A tu nieocenionym jest zobaczyć kogoś, kto był w tym samym miejscu, a potrafił i dał radę. Od niedawana na antenie TVP pojawił się program „Ocaleni” poświęcony uzależnieniom, różnym uzależnieniom, alkoholowym, hazardowym, narkotycznym, seksowym. Dobrze prowadzony, z wyczuwalnym ciepłem, a co najważniejsze z nadzieją pokazujący kogoś, kto upubliczniając historię swojego uzależnienia i wychodzenia z niego jest żywym świadectwem, że nie ma takiego nałogowego dna, z którego nie można by wyjść. Świadectwo tych ludzi, opowiadających trudną prawdę o sobie jest nie do przecenienia.

A teraz o jeszcze jednym małym plusie. Tym razem o zupełnie innej odpowiedzialności. Piszę o tym mając na to zgodę osób, o których opowiem. Ja ostatnimi czasy sporo miejsca poświęcałem Pierwszej Komunii św. i to z mało budującymi refleksjami. I jakby tak trochę dla rozjaśnienia tych moich pierwszokomunijnych smutków, tak właściwie mimochodem, dowiedziałem się o takim to zdarzeniu. Rzecz jest zupełnie świeża, bo sprzed dwóch tygodni. Jest ojciec samotnie wychowujący dwoje dzieci. Ich matka zostawiła go, kiedy młodsze, córeczka miała ledwie pół roku. Ten prosty, bardzo skromnie żyjący ojciec, pracujący, jako szpitalny konserwator, nigdy nienarzekający, zawsze z pewnym zażenowaniem przyjmujący parafialną i jakąkolwiek inną pomoc bardzo wedle swoich możliwości dbający o tę dwójkę dzieci, teraz posyłał je do pierwszej Komunii św. Jego rodzicielskiego towarzyszenia swoim dzieciom w przygotowaniach do pierwszej spowiedzi i komunii św. wielu rodziców mogłoby się od niego uczyć. Okazało się jednak, że ojciec z dziećmi nie usiądą do pierwszokomunijnego obiadu, bo restauracja, co oczywiste nie wchodziła w grę, a on sam nie był w stanie zabezpieczyć uroczystego obiadu. W środę przed komunijną niedzielą dowiedziały się o tym dwie koleżanki, kiedyś animatorki Dzieci Maryi, dziś już mężatki i młode mamy kilkuletnich dzieci i postanowiły, korzystając z parafialnych pomieszczeń i pomocy swoich rodzin przygotować uroczysty obiad, a swoją obecnością na nim tworzyć też grono gości. Ks. Tomasz prowadzący pierwszokomunijną uroczystość opowiadał, że tak szczęśliwych dziecięcych twarzy jeszcze nie widział.

Kiedy się o tym dowiedziałem zaniemówiłem z wrażenia. A opowiadam o tym, żeby pokazać i docenić taką konkretną, powiedziałbym naturalnie wyciszoną odpowiedzialność za bliźniego. To, co w postawie tych dwóch dziewcząt, dziś już pań mnie urzekło, to to, że na to wpadły, że im to przyszło do głowy i że znalazły w sobie i u bliskich dość energii i zrozumienia, że tak mogło się stać.

Bardzo chętnie odpowiedzialności za bliźnich wymagamy od ludzi pojedynczych albo jakoś zorganizowanych, ale zawsze będących poza nami. Okazuje się, że my sami, też możemy, tak może na miarę naszych możliwości. Trzeba tylko na to wpaść, i pozwolić, żeby przyszło do głowy, czego nam i na różne inne okazje serdecznie życzę.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama