107,6 FM

Św. Jan Chrzciciel

Nie wiem, czy ta dzisiejsza uroczystość nie powinna zostać przez nas świętowana już od wczoraj, czyli od wigilii Narodzenia św. Jana Chrzciciela. I nie chodzi mi tutaj o noc świętojańską i jej ludowy, czy może ludyczny bardziej charakter, tylko o Dzień Ojca, który wypada 23 czerwca.

Nie wiem, czy ta dzisiejsza uroczystość nie powinna zostać przez nas świętowana już od wczoraj, czyli od wigilii Narodzenia św. Jana Chrzciciela. I nie chodzi mi tutaj o noc świętojańską i jej ludowy, czy może ludyczny bardziej charakter, tylko o Dzień Ojca, który wypada 23 czerwca. Dzień, w którym oprócz całej masy życzeń, ojcom przydałby się także ktoś taki, jak św. Jan. Oczywiście, że już mają swojego patrona w postaci św. Józefa, ale w osobie Jana Chrzciciela mogą dostać coś jeszcze, co mocno przemawia do wyobraźni współczesnych mężczyzn. Mowa przecież o postaci charyzmatycznej, o proroku Starego Testamentu, który wydaje się dobrze opisywać porywy męskiego serca. Wszak dzisiejszy patron, syn Zachariasza i Elżbiety, jako młody człowiek po śmierci rodziców zamieszkał na pustyni. Pustynia to nie jest miejsce bezpieczne, to nie domowe zacisze, to przestrzeń zmagania się z samym sobą. Wychodząc na pustynię poznajemy prawdę o sobie samych, uczymy się miary swojego człowieczeństwa. Wyjście na pustynie może być dosłowne, ale równie dobrze także metaforyczne, z całą pewnością jest jednak inspirujące dla współczesnych ojców, nieco pogubionych w natłoku obowiązków czy ról społecznych, w jakich muszą się każdego dnia odnaleźć. Św. Jan Chrzciciel to jednak ktoś więcej niż tylko miłośnik ekstremalnych wypraw i żelaznej dyscypliny, jakiej poddał swoje ciało przez 20 lat pustynnej egzystencji. To przede wszystkim ktoś, kto zdecydowanie  wskazuje na Jezusa jako Mesjasza i Syna Bożego. To właśnie dlatego przecież - a nie dla zdrowego wyglądu czy ćwiczeń w samodyscyplinie - wyszedł na pustynię, by w ciszy i odcięciu od wszystkich zewnętrznych rozpraszaczy usłyszeć głos Boga. Usłyszeć i stać się tym, który przygotuje drogę Panu. Kto nie będzie próbował udawać Mesjasza. Kto zamiast stawiania się w roli Wszechmocnego, pójdzie po prostu tam, gdzie Bóg posyła. W przypadku Jana Chrzciciela była to Ziemia Święta, dla współczesnych ojców jest to własna rodzina. I dopiero tutaj zaczyna się prawdziwe wyzwanie, do którego przygotowywała wzmiankowana pustynia. Nasze bycie świadkiem Jezusa domaga się bowiem od nas, byśmy jak św. Jan Chrzciciel nie szukali siebie, nie koncentrowali się na sobie, ale wskazywali jedynie na Jezusa, Syna Bożego. A będzie to skuteczne tylko wtedy, jeśli będzie autentyczne, to jest oparte na osobistym doświadczeniu Boga, na prawdziwym zmaganiu na pustyni serca, na praktykowanej ascezie. Jedynie w oparciu o takie świadectwo będziemy zdolni przekonać innych, by i oni zaufali Jezusowi i poszli za nim. Wszak to świadectwo św. Jana Chrzciciela o Jezusie prowadzi do tego, że dwaj jego uczniowie opuszczają go i idą za Zbawicielem, i to jest jego największy, prawdziwie ojcowski sukces. Czy nie jest to poniekąd również zadaniem współczesnych ojców? Być drogowskazami na drodze wiary swoich dzieci?

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama