107,6 FM

Anglia: Sądowe zwycięstwo księdza - obrońcy życia i wolności słowa

Sąd w angielskim Birmingham uznał, że niewinny jest ks. Sean Gough, który miał jakoby naruszyć strefę buforową kliniki aborcyjnej i zastraszać jej personel. Duchowny już po zamknięciu placówki stał w pobliżu, modlił się w milczeniu i trzymał plakat z napisem: "Modlitwa o wolność słowa". W tym samym procesie uwolniona od podobnych zarzutów została Isabel Vaughan-Spruce.

W Birmingham, a także kilku innych angielskich miastach, wytyczono strefy buforowe wokół klinik aborcyjnych. Chodziło o uniemożliwienie działalności obrońców życia, oferujących pomoc kobietom w ciąży i w kłopocie.

Należący do miejscowej archidiecezji ks. Gough stał przed placówką aborcyjną w Birmingham po godzinach jej pracy. Modlił się w milczeniu, trzymając plakat z napisem: "Modlitwa o wolność słowa". Podeszli do niego funkcjonariusze policji. Zatrzymali go, zarzucając mu naruszenie strefy buforowej i "zastraszanie". Na komisariacie przedstawili mu jeszcze jeden zarzut: na zderzaku swego samochodu miał naklejkę z napisem "Życie nienarodzone ma znaczenie" ("Unborn lives matter" to parafraza znanego amerykańskiego hasła: "Black lives matter").

Ostatecznie funkcjonariusze odstąpili od oskarżenia ks. Gougha "z braku dostatecznych dowodów". Postraszyli go jednak, że mogą w przyszłości wrócić do przedstawionych wcześniej zarzutów.

Ks. Gough zachował się trochę jak św. Paweł. Rzymski namiestnik Festus nie znalazł w nim żadnej winy, ale apostoł odwołał się do cezara, więc został odesłany do Rzymu, by tam odbyć swój proces. Podobnie ks. Gough wniósł o wyjaśnienie swej sprawy przed niezawisłym sądem. Wraz z nim stanęła przed nim Isabel Vaughan-Spruce, która została zatrzymana za podobne "przewinienia" 22 grudnia ubr.

- Przez cały czas uważałem, że moje działania są zgodne z prawem – wolność wypowiedzi, zwłaszcza pokojowej, jest chroniona przez prawo krajowe i międzynarodowe. Głęboko niedemokratyczne jest cenzurowanie przestrzeni dróg publicznych - stwierdził ks. Gough, dodając, że dzięki tamtejszej obecności obrońców życia wiele kobiet skorzystało z ofert pomocy.

On sam zaangażowany jest w prowadzenie znanych także w Polsce rekolekcji Winnica Racheli. Są one formą duchowej i psychologicznej pomocy osobom dotkniętym syndromem poaborcyjnym. - Nie osądzam ani nie potępiam tych, które dokonały aborcji – ale poświęcam swój czas na pracę nad ich uzdrowieniem – powiedział ks. Gough.

Aborcja jest dla niego sprawą bardzo osobistą. - Moja mama dokonała odważnego wyboru za życiem. Zostałem poczęty na skutek poważnego aktu przemocy, a ona znalazła łaskę i siłę, by walczyć za nas obydwoje. Wielu ludzi uważało, że powinna mnie abortować, ale dzięki łasce Bożej nie zrobiła tego i dziś obydwoje jesteśmy za to bardzo wdzięczni [Bogu] - podkreślił.

Odnosząc się do tragikomicznego zarzutu, dotyczącego naklejki na jego samochodzie, ks. Sean zauważył, że jest w Europie kraj, w którym ludzie są prześladowani za nieprawomyślne naklejki na autach - to Białoruś.

Można by uznać, że pomyślny wyrok kończy sprawę ks. Seana Gougha i Vaughan-Spruce. Tak jednak nie jest. W listopadzie sąd ukarał Adama Smitha-Connora za to, że mężczyzna modlił się przed kliniką w Bournemouth za swoje dziecko - ofiarę aborcji. Ponadto w angielskim parlamencie rozważany jest bowiem projekt ustawy ustanawiającej strefy buforowe wokół klinik placówek aborcyjnych w całym kraju. Dlatego - jak powiedział nam niedawno szef wielkiej amerykańskiej organizacji pro life "40 Dni dla Życia" Shawn Carney - obrońcy życia w USA bacznie obserwują w Europie trzy kraje, Są to: Niemcy (potęga ekonomiczna), Polska (która Amerykanie uważają za potęgę duchową) oraz Wielka Brytania, ponieważ oceniają, że w kraju tym poważnie zagrożona jest wolność słowa. Pełny tekst rozmowy z Shawnem Carneyem - w jednym z najbliższych numerów "Gościa".

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama