publikacja 23.06.2025 00:15
Żaden gigant postury czy demon intelektu. Raczej cichy, nie rzucający się w oczy kapłan.
Żaden gigant postury czy demon intelektu. Raczej cichy, nie rzucający się w oczy kapłan, całe życie zmagający się z chorobą kręgosłupa.. A jednak to on, ks. Józef Cafasso, zainicjował wielką duchową przemianę rodzinnego Piemontu. Bo bycie cichym wcale nie oznacza braku wewnętrznej siły. A tej siły, wewnętrznego żaru wiary, z pewnością mu nie brakowało. Dość powiedzieć, że młodziutki ks. Jan Bosko, wybrał go na swojego przewodnika duchowego. Jednak, to nie na kapłanach tylko na więźniach skazanych na śmierć ksiądz Cafasso zrobił największe wrażenie, a z ich pomocą trafił do serc wolnych i pobożnych mieszkańców Turynu. Niemożliwe? Niemożliwe to było, że ktoś tak mikrej postury wchodził bez lęku do cel bandytów i morderców, mówiąc im o Bogu, o jego miłości i miłosierdziu. I to mówiąc w taki sposób, że sami prosili, by towarzyszył im w ich ostatniej drodze – z więzienia na szubienicę. A ponieważ egzekucje wykonywano wtedy publicznie, cały Turyn widział, jak typy spod ciemnej gwiazdy przyjmują z rąk rachitycznego kapłana sakramenty, stając się – jak mawiał o nich czule ks. Józef Cafasso - 'szubienicznymi świętymi'. To były tak dojmujące rekolekcje, że Turyńczycy nazwali tego człowieka 'kapelanem szafotu' i gdy po 20 latach takiej posługi umarł 23 czerwca 1860 roku, żegnany był jak święty. Św. Józef Cafasso. Patron skazanych. Cichy, wielki człowiek.
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07