Św. Maria Teresa Goretti

12-latka brutalnie zamordowana przy próbie gwałtu przez swojego 18-letniego sąsiada. Do tragedii doszło 5 lipca 1902 roku na schodach i w kuchni domu zamieszkiwanego przez rodzinę Gorettich, gdy matka i rodzeństwo Marii Teresy - bo ojciec od dwóch lat już nie żył – zajęta była w polu. Alessandro Serenelli, syn sąsiadów, z którymi Goretti dzielili podwórze i prace gospodarcze, od dłuższego czasu czekał na taki moment, ale nie spodziewał się tak zdecydowanego oporu dziewczynki. W czasie szamotaniny szydłem, którym początkowo tylko jej groził, z furią zadał 14 ciosów i uciekł. Zaalarmowani krzykami bliscy wezwali pomoc, a Maria Teresa Goretti trafiła do szpitala, gdzie 6 lipca o godzinie 15:45 zmarła na skutek odniesionych ran. To wszystko brzmi jak notatka z kroniki kryminalnej, którą czytamy z mieszaniną fascynacji i świętego oburzenia, by zaraz o wszystkim zapomnieć. Dlaczego zatem ta historia nie podzieliła losów setek jej podobnych? Bo zaopatrzona sakramentalnie Maria Teresa Goretti przed swoją śmiercią świadomie przebaczyła swojemu oprawcy. Bo jej pogrzeb stał się potężną manifestacją wiary. Bo jej zabójca, Alessandro Serenelii, gdy wyszedł na wolność po 30 latach pobytu w więzieniu, poprosił matkę Marii o przebaczenie, wyznał swoją winę przed całą rodzinną parafią i został franciszkańskim tercjarzem, czcicielem św. Marii Teresy Goretti, której wstawiennictwu zawdzięczał cud nawrócenia.