107,6 FM

Granice absurdu

Ubiegłotygodniowe głosowania nad projektami zmian w przepisach dotyczących aborcji zakończyły się porażką zwolenników liberalizacji obowiązujących przepisów prawnych.

Do dalszych prac skierowany został projekt Komitetu Obywatelskiego #ZatrzymajAborcję zaostrzający aktualne prawo, natomiast liberalny projekt Komitetu „Ratujmy Kobiety” sejm odrzucił.

Słucham larum, które podnoszą tu i ówdzie lewicowe i feministyczne środowiska załamujące ręce nad polskim średniowieczem, ciemnogrodem i Bóg wie czym jeszcze. Dostaje się oczywiście nie tylko tym posłom, którzy wprost głosowali za odrzuceniem inicjatywy Komitetu „Ratujmy Kobiety”, ale także tym – zwłaszcza spośród posłów opozycji – którzy tego głosowania na wiele sposobów unikali, stosując rozmaite wybiegi. Nie zamierzam tych uników oceniać. Abstrahując od ich formy – zupełnie zrozumiały jest dla mnie fakt, że nawet przeciwnicy pełnej ochrony życia nienarodzonych nie potrafią w sumieniu zgodzić się na zapis dopuszczający aborcję na żądanie do dwunastego tygodnia ciąży, czyli aborcję trzymiesięcznego dziecka. Wielu z nich nie godzi się również na to, aby piętnastolatki mogły dokonywać aborcji bez wiedzy opiekuna prawnego. I słusznie. Niestety, twórcy i zwolennicy przedstawionego w sejmie liberalnego projektu zdają się być wyraźnie zaimpregnowani na tego rodzaju dylematy. A przynajmniej skutecznie je wypierają. Zamiast tego postulują aborcję, która w świetle ich propozycji – jak słusznie ujęła to jedna z posłanek – staje się w zasadzie środkiem antykoncepcyjnym. Czy są gdzieś granice tego absurdu? Otóż niekoniecznie.

Przypomniał mi się ostatnio przypadek dwóch związanych z Oksfordem etyków, którzy jakiś czas temu postawili w brytyjskim piśmie „The Journal of Medical Ethics” tezę, że rodzice mają prawo decydować o życiu nowonarodzonego dziecka, ponieważ nie jest ono jeszcze osobą. W ten sposób  pozbawianie życia kalekich lub chorych noworodków byłoby według nich, moralnie dopuszczalne.  Pomysł eliminowania dzieci z wadami genetycznymi, nieujawnionymi w  trakcie badań  prenatalnych,   owi naukowcy nazywali „aborcją po urodzeniu”, dowodząc, że jest ona tak samo uzasadniona jak usuwanie ciąży. Za przykład posłużył im zespół Downa, który jest diagnozowany w fazie życia płodowego jedynie w 64 na 100 przypadków. Jak twierdzą, po przyjściu na świat dziecka dotkniętego tą wadą, jego rodzice nie mają wyboru i są zmuszeni do wzięcia na siebie ciężaru opieki, która z ekonomicznego punktu widzenia jest dotkliwa także dla całego społeczeństwa i państwa. Autorzy  takich poglądów to dwaj włoscy naukowcy, których wspólnym promotorem jest Julian Savulescu – australijski profesor rumuńskiego pochodzenia, który zasłynął teorią, że najlepszym sposobem na  zwalczanie biedy jest selekcja embrionów, mająca na celu wyeliminowanie ludzi z niskim IQ. Jego zdaniem przeciwnicy takich poglądów są fanatykami, którzy zwalczają prawdziwe wartości liberalnego społeczeństwa. No, jak pięknie, prawda? Właściwie takie stanowisko nie powinno nas w ogóle dziwić. Przecież ci etycy nie powiedzieli niczego, co nie wynikałoby logicznie z tezy, że człowiek nie jest człowiekiem od samego poczęcia, ale nim w którymś momencie się staje. Jeżeli przyjąć taką tezę – uparcie dziś lansowaną przez środowiska aborcjonistyczne – wtedy początek człowieka można sobie dowolnie ustalać. Jedni więc koncypują, że to musi być dwunasty tydzień ciąży, inni z kolei mówią o dwudziestym czwartym tygodniu, jeszcze inni chcą przerywać ciążę do samego jej końca, a są i tacy – jak owi etycy – którzy w ogóle twierdzą, że nawet już urodzonych można uznać za embriony (na przykład, jeśli mają zbyt niskie IQ), nazywając projekt ich zabijania „aborcją po urodzeniu”. Wychodzi na to, że jakby takie dziecko miało być przez przypadek później niechciane, to lepiej nie chcieć go od samego początku, i że w ogóle dzięki aborcji, to się mu przysługę oddaje, bo po co ma się z tym swoim niskim IQ w świecie męczyć, obciążając  biednych rodziców i społeczeństwo. Koniec końców okazuje się, że w świetle powyższych poglądów najbardziej nowoczesny system społeczny panował w starożytnej Sparcie, gdzie obowiązywał nakaz uśmiercania wszystkich niemowląt, które po urodzeniu były zbyt słabe lub upośledzone. Mam nieodparte wrażenie, że w tym właśnie kierunku ciążą skrajne poglądy przywołanych przeze mnie etyków. Niestety, obawiam się również, że nie są one zupełnie obce pewnej części rodzimych zwolenników inicjatywy spod szyldu „Ratujmy Kobiety”. Obym się mylił. 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama