107,6 FM

Bł. Brunon Zembol

Św. Jan Paweł II w czasie swojej pielgrzymki do Polski w roku 1979 wypowiedział do chorych zebranych w bazylice św. Franciszka z Asyżu w Krakowie takie słowa: „Tajemnicą, która jest udziałem świata chorych, [jest to,] że wy, słabi, fizycznie słabi, poddani cierpieniom, jesteście równocześnie - w każdym razie może­cie być - źródłem mocy dla innych, dla zdrowych, czasem dla tych, którzy swoje zdrowie źle wykorzystują, którzy obrażają Boga, posługując się swoim zdrowiem i swoimi siłami. Wy, chorzy, cierpiący, jesteście dla nich nie tylko wyrzutem, ale także i nawróceniem. Nawrócenie grzeszników idzie poprzez wasze cierpienie.”

20 lat później Ojciec św. wyniósł do chwały ołtarzy zwykłego franciszkanina, który w czasie wojny poszedł właśnie tą ścieżką. Jan Zembol, bo o niego tutaj chodzi, urodził się na początku XX wieku w małopolskiej wsi Łętownia. Jako syn średnio zamożnych gospodarzy swoją edukację zakończył na szkole podstawowej, bo potrzebny był w domu przy gospodarstwie. Gdy jednak ukończył 17 lat zapukał do furty klasztoru franciszkanów we Lwowie, dzierżąc w ręce zgodę rodziców na wstąpienie syna do zakonu wyrażoną na piśmie. I odtąd Jan stał się cichym naśladowcą św. Franciszka. Do wybuchu II wojny światowej, który zastał go w klasztorze w Chełmie – to jest przez 17 lat – pełnił w różnych domach zakonnych funkcję kucharza, organisty i ogrodnika. We wrześniu 1939 roku pomagał setkom uciekinierów, ofiarom działań wojennych, pacjentom miejscowego szpitala, gotując im i zanosząc gorące posiłki. W połowie listopada został przez Niemców aresztowany. Nie on jeden. W Chełmie uwięziono bowiem wszystkich księży diecezjalnych oraz braci franciszkańskich. Dalej na jego drodze stanął KL Sachsenhausen – gdzie przetrwał pół roku – i  KL Dachau. To, co działo się za drutami tego ostatniego obozu, najlepiej opisał ks. Mieczysław Kłoczkowski, który zginął tam w tym samym roku co Jan Zembol. „Głód dla każde­go z nas tu w KL Dachau to tortura. Pomyśl, dwa dni temu dostałem repetę południowej zupy. Jeden z kolegów z dobrego komanda dał mi również menażkę zupy. Zjadłem, raczej wlałem w siebie trzy menażki. Byłem pełny po usta. Lecz chociaż byłem pełny, głód był dalej we mnie. Czułem, że wypiłbym cały kocioł zupy. Dostaję raz dziennie, wieczorem, ćwiartkę chleba. Zjem, ale czuję, że zjadłbym cały chleb, dwa chleby, pięć, dziesięć chlebów. I chociaż byłbym całkiem najedzony, nażarty, napchany, to mój organizm domagałby się więcej i więcej. Głód we mnie byłby dalej nienasycony i chciałbym chyba jeszcze połknąć ten parkan, ten blok”. Przekroczyć ten biologiczny przymus, postawić tamę instynktowi, który z człowieka potrafi zrobić zwierzę, by ocalić człowieczeństwo, by innym dać nadzieję, to właśnie stało się udziałem wspominanego dzisiaj zakonnika. Z domu nazywał się Jan Zembol, a jakie imię przyjął wstępując do franciszkanów w roku 1922? Brunon. Bł. Brunon Zembol, numer 22568, zmarły z wycieńczenia 21 sierpnia 1942 roku. Świadek jego śmierci, który przeżył Dachau, zanotował: „W cierpieniu pozostał blisko Boga, do którego zdążał przez całe życie”.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama