107,6 FM

Bł. Jan Maria od Krzyża Mendez

Kiedy Sługa Boży został doprowadzony do więzienia, były to ostatnie dni lipca lub pierwsze sierpnia 1936 roku.

"Kiedy Sługa Boży został doprowadzony do więzienia, były to ostatnie dni lipca lub pierwsze sierpnia 1936 roku. Byłem zamknięty w celi na czwartym oddziale, jeśli dobrze pamiętam. Gdy wszedł do środka, choć miał na sobie marynarkę, wiedziałem kto to, bo strażnik przekazał mi, że będzie ze mną siedział ksiądz, który publicznie zaprotestował przeciwko spaleniu kościoła w Walencji. To rozpaliło moją ciekawość, bo w głowie mi się nie mieściło, że ktoś miał tyle odwagi lub był na tyle naiwny, aby publicznie protestować i ponieść tego konsekwencje. Jak się więc tylko rozgościł, to zapytałem go o to, za co siedzi, a on mi powiedział, że szedł po cywilnemu, żeby się ukryć, ale na widok podpalanego na jego oczach kościoła, zaczął mówić sam do siebie te lub podobne słowa: 'Co za horror! Co za przestępstwo! Co za świętokradztwo!' I ktoś te słowa usłyszał i krzyknął za nim: 'Hej ty też jesteś carca!' Znaczyło to wtedy tyle, że jest tradycjonalistą, prawicowcem. I on, to jest Sługa Boży, się zatrzymał, a nie uciekł i odpowiedział: 'Jestem księdzem.' No i go aresztowali.” Tak zeznawał w czasie procesu beatyfikacyjnego dzisiejszego patrona jeden ze współwięźniów, który razem z nim przebywał w celi. Inni uzupełnili ten obraz dodając, że ten dziwny kapłan – Ksiądz Marynareczka jak go zaywali, bo trafił do więzienia bez sutanny, w cywilnym przebraniu – że on odmawiał codziennie brewiarz, podchodził do młodszych i bardziej bojaźliwych, zachęcając ich do wspólnej modlitwy, stworzył pośród więźniów małe grupy różańcowe, a nawet na więziennym podwórku głosił konferencje o Bogu i wykłady formacyjne. Czyli będąc osadzonym robił to samo, co przez ostatnie 10 lat na wolności – bo jako sercanin, zgodnie z charyzmatem swojego zgromadzenia, zobowiązał się do modlitwy i kontemplacji Serca Jezusowego i wypływającej z niego bezwzględnej posługi potrzebującym. Ten wątek życia dzisiejszego patrona jest zresztą niezwykle ciekawy, bo na swoją drogę powołaniową wszedł bardzo wcześnie, w wieku 12 lat w niższym seminarium w Avilii. Zanim jednak uzyskał po 13 latach nauki święcenia, zdążył wcześniej opuścić tę drogę i wstąpić do dominikanów, by jeszcze głębiej zanurzyć się w życie kontemplacyjne. Niestety zdrowie nie pozwoliło mu ukończyć nowicjatu, dlatego wrócił do formacji kapłańskiej i otrzymał święcenia w roku 1916. Przez kilka lat był wikarym, ale pragnienie kontemplacyjnego życia było w nim tak duże, że za zgodą biskupa wstąpił do nowicjatu karmelitów. Tu także jego zakonne aspiracje przerwała choroba. Zniechęcony powrócił do  kapłaństwa diecezjalnego i odkrył na swojej drodze w roku 1926 Zgromadzenie Księży Najświętszego Serca Jezusowego, którzy łączyli kontemplację z działaniem. Ideał, ale na przeszkodzie w jego zrealizowaniu po raz trzeci stanęło naszemu patronowi zdrowie. Tym razem jednak napisał list do Pana Boga, by dał mu choć 10 lat na spełnienie pragnienia swojego serca. Prośba została spełniona i przez wyznaczony czas ten hiszpański kapłan i zakonnik dał się poznać jako niezwykle cenny formator powołań i kwestarz na rzecz zgromadzenia. A potem przyszedł rok 1936, wojna domowa w Hiszpanii i widok podpalanego w Walencji kościoła, który dosłownie ścisnął mu serce. Po miesięcznym uwięzieniu został rozstrzelany 23 sierpnia nocą w wiosce Silla pod Walencją. Kto taki? Błogosławiony Jan Maria od Krzyża Mendez,
jeden z 233 męczenników hiszpańskiej wojny domowej wyniesionych do chwały ołtarzy  11 marca 2001 roku przez św. Jana Pawła II.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama