107,6 FM

Św. Ignacy Antiocheński

Wejść w paszczę lwa. Narazić się na niebezpieczeństwo. Te słowa są zwykle formą przestrogi.

Wejść w paszczę lwa. Narazić się na niebezpieczeństwo. Te słowa są zwykle formą przestrogi. A kiedy ktoś takie ostrzeżenie bagatelizuje, znaczy to tyle, że jest głupcem proszącym się o kłopoty. Gdy jednak dzisiejszy patron rozpoczął swoją drogę w paszczę lwa, nikt nie uważał go za człowieka pozbawionego rozumu. Być może określenie w ten sposób biskupa Antiochii nie mieściło się ludziom w głowie? A może sprawiła to jego długa broda i podeszły wiek - 80 lat - który uczynił liczącą 2800 kilometrów drogę do Rzymu prawdziwą Golgotą? Trudno także było nazwać głupcem kogoś, kto w imię miłości do swojego Boga szedł taki kawał świata pod strażą tylko po to, by dać tej miłości najpiękniejsze świadectwo. Bo ów antiocheński biskup był przecież w zgodnej opinii chrześcijan tym dzieckiem, które kiedyś Chrystus postawił przed swoimi uczniami mówiąc: "Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży, jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim." Zatem nasz pielgrzym, który szedł tak długi dystans, by 20 grudnia w roku 107 zginąć w paszczy lwa na arenie rzymskiego amfiteatru, z całą pewnością wiedział co robi i w imię Kogo to robi. I zaskarbiło mu to tak wielki szacunek, że znamy go dzisiaj jako św. Ignacego Antiocheńskiego.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama