107,6 FM

Czy prokurator Kijanko obawiała się zeznawać prawdę na temat Amber Gold?

Prok. Barbara Kijanko stawiła się we wtorek przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold. Wcześniej była już dwukrotnie wzywana przez komisję i nie stawiała się, przedkładając zwolnienia lekarskie.

Był ona pierwszą prokurator, która - w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz - zajmowała się sprawą spółki Amber Gold po złożeniu pod koniec 2009 r. zawiadomienia przez Komisji Nadzoru Finansowego. Miała być - jeszcze w zeszłym roku - pierwszym świadkiem przesłuchanym przez komisję śledczą, dotąd była już dwukrotnie wzywana przez komisję i nie stawiała się przedkładając zwolnienia lekarskie.

Na początku 2010 r. prok. Kijanko odmówiła wszczęcia postępowania ws. Amber Gold. Po uwzględnieniu przez sąd zażalenia KNF, w maju 2010 r. wszczęte zostało dochodzenie, które w sierpniu zostało umorzone.

"Mój stan zdrowia niestety ma bardzo duży wpływ na to, w jaki sposób ja jestem w stanie dziś odtworzyć zdarzenia sprzed jakiegoś upływu czasu (...) to nie wynika z mojej złej woli, stawiłam się tutaj, bo wiem, że jest to ważne, staram się udzielić odpowiedzi, na które umiem odpowiedzieć" - powiedziała Kijanko. Zastrzegła jednocześnie, że nie może jednak mówić o tym, co zatarło się jej w pamięci.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) zapytała wtedy, czy świadek wie, w jakim stanie są ludzie, którzy stracili pieniądze w Amber Gold. "Wie pani, że jest pokazywany pan w telewizji, który wpłacił pieniądze, miał je na leczenie dwóch synów. Inny miał przeznaczone na leczenie i nie podejmuje tego leczenia" - zaznaczyła.

Prok. Kijanko odpowiedziała, że mówi o swoim zdrowiu i nie kwestionuje "cierpień i konsekwencji, które ponieśli pokrzywdzeni w tej sprawie". "Nie znam tych osób" - dodała.

"A wezwała pani chociaż jedną z tych osób na którymkolwiek etapie i zapytała, czy dostała swoje pieniądze po zakończeniu lokaty, dostała złoto, ten obiecywany procent" - dopytywała Wassermann.

Świadek odparła, że te wszystkie ustalenia są w aktach. "Na moim etapie nie widziałam widocznie takiej potrzeby, jeśli takiej czynności nie było" - powiedziała Kijanko.

Wassermann pytała świadka o czynności sprawdzające, które dokonuje się przed podjęciem decyzji o wszczęciu lub odmowie wszczęcia postępowania. "Żeby wykonać czynności sprawdzające, to trzeba coś sprawdzić i mieć jakieś ustalenia w tym zakresie" - mówiła przewodnicząca.

"Ja w tej chwili nie pamiętam i nie jestem w stanie odpowiedzieć na tak szczegółowe pytanie" - powiedziała Kijanko. 

"Jakie były przyczyny dwukrotnego niestawiennictwa przed komisją? Czy pani obawiała się zeznawać prawdę na temat Amber Gold?" - pytał świadka Jarosław Krajewski (PiS).

Kijanko odpowiedziała, że powody są ogólnie znane i jest to jej stan zdrowia. "Jeśli chodzi o ostatnie niestawiennictwo, to ja niestety nie zostałam powiadomiona. Z informacji od mojego pełnomocnika wiem, że otrzymał wezwanie już po terminie posiedzenia" - zaznaczyła.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) skomentowała, że komisja wielokrotnie podejmowała próby skontaktowania się ze świadkiem oraz pełnomocnikiem prok. Kijanko także drogą mailową i telefoniczną, które jednak nie przyniosły efektu.

Na początku wtorkowego posiedzenia pełnomocnik prok. Kijanko mec. Marcin Kradziecki złożył wniosek o uprzednie zwolnienie świadka z tajemnicy, gdyż - jak uzasadniał - jedyna wiedza na temat sprawy, jaką posiada prok. Kijanko, została uzyskana w trakcie wykonywania przez nią prokuratorskich obowiązków służbowych.

"Nie ma podstaw do tego i nigdy nie było, abyśmy prokuratora stającego przed komisją zwalniali z tajemnicy" - odpowiedziała Wassermann i przypomniała, że wszyscy poprzedni prokuratorzy składali zeznania przed komisją.

Mec. Kradziecki zapewnił, że świadek nie zamierza się "jak na razie" uchylać od odpowiedzi na pytania.

W związku z tym szefowa komisji śledczej zdecydowała o przejściu do przesłuchania świadka i - ponieważ Kijanko nie skorzystała z prawa do swobodnej wypowiedzi - oddała głos posłom zadającym pytania świadkowi.

Z przestępstwem polegającym na złamaniu Prawa bankowego przez działalność bez zezwolenia miałam do czynienia tylko raz i było to w przypadku Amber Gold - mówiła Barbara Kijanko. Dodała, że o ile się orientuje wśród jej współpracowników i przełożonych nikt nie miał do czynienia z tego typu czynem.

Przewodnicząc komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) dopytywała więc dlaczego, jeśli to był pierwszy taki przypadek, świadek nie przesłuchała nikogo z KNF. Na to pytanie Kijanko nie potrafiła jednak odpowiedzieć.

Inny członek komisji śledczej Jarosław Krajewski (PiS) nawiązywał do wcześniejszych zeznań (z listopada ub.r.) policjantki Katarzyny Tomaszewskiej-Szyrajew, prowadzącej dochodzenie ws. Amber Gold. Przyznała ona przed komisją śledczą, że miała wrażenie, iż sprawa ta była lekceważona przez nadzorującą tę sprawę prokuraturę Gdańsk-Wrzeszcz. Jak oceniała kontakt z prokurator Kijanko był utrudniony, były też problemy z zabezpieczaniem dokumentów.

"Było tak, że próbowałam kontaktować się z prokuratorem telefonicznie, ale ten prokurator nie odbierał telefonów" - zeznawała wówczas policjantka. "Były sytuacje tak absurdalne, że prosiłam prokuratora, który siedział w pokoju obok, by poprosił panią prokurator o odebranie telefonu" - dodała. Wskazała, że właśnie z tego powodu w aktach sprawy znajdują się notatki urzędowe przesyłane faksem do prok. Kijanko, czego - jak zaznaczała - "raczej się nie praktykuje". W jej ocenie w innych sprawach Kijanko była bardzo skrupulatna, a w sprawie Amber Gold tak nie było. Krajewski przypomniał też fragment zeznań policjantki, która chcą sprawdzić czy Amber Gold przechowuje w skrytkach w BGŻ złoto, została wyśmiana przez Kijanko.

"Jestem zaskoczona tym co pan poseł przeczytał. Nigdy takie sytuacje się nie zdarzały w mojej pracy jeśli chodzi o podejście do współpracowników. Dlatego nawet nie wiem w jaki sposób mogłabym to skomentować" - odparła Kijanko. "Mogę tylko powiedzieć, że nigdy nie wyśmiewałam żadnych funkcjonariuszy, z którymi współpracowałam" - dodała.

"Czy pani chce zeznać, że policjantka składała fałszywe zeznania przed komisją śledczą" - dopytywał poseł PiS. "Nie do mnie należy ocena zeznań świadka" - odpowiedziała Kijanko.

Świadek była też pytana o relacje pomiędzy nią a Tomaszewską-Szyrajew. "Czy te relacje były standardowe działania ze strony prokuratury przy postępowaniach jakie pani prowadziła?" - pytał Krajewski.

"Moje relacje ze współpracownikami są bardzo poprawne, partnerskie także tylko tyle mogę odpowiedzieć na to pytanie" - odparła Kijanko.

W trakcie przesłuchania prok. Kijanko kilkukrotnie wnosiła o odmowę odpowiedzi na niektóre pytania dotyczące jej działań tłumacząc to tajemnicą zawodową. "Pani ma świadomość, że jeśli pani to zrobi to ja w tym momencie wyciągnę w stosunku do pani te konsekwencje, które wynikają z ustawy o prokuraturze" - zwróciła się do niej Wassermann.

Ze względu na to, że Kijanko podtrzymała decyzję o uchyleniu się od odpowiedzi na część pytań Wassermann stwierdziła zwracając się do pozostałych członków komisji, by rozważyli zwrócenie się do Prokuratora Generalnego o "wszczęcie postępowania dyscyplinarnego i wyciągnięcie najdalej idących wniosków i konsekwencji z ustawy wobec pani prokurator". "O ile wiem najdalej idącą konsekwencją jest wydalenie z zawodu" - wskazała szefowa komisji śledczej.

Witold Zembaczyński z Nowoczesnej zawnioskował jednak, aby z przyjęciem wniosku Wassermann poczekać jeszcze i zobaczyć czy Kijanko będzie odpowiadała na kolejne pytania. "Poczekajmy z tą decyzją do serii kolejnych pytań. Może świadek będzie chciał jeszcze mówić" - powiedział Zembaczyński.

Prok. Kijanko zapewniła, że w miarę jej możliwości starała się zweryfikować treść zawiadomienia, złożonego przez KNF. "Nie jestem (jednak) na dzień dzisiejszy w stanie powiedzieć, jakiego rodzaju miałam przemyślenia, wnioski, ani plany związane z pracą w tym postępowaniu" - podkreśliła.

Poseł Jarosław Krajewski (PiS) pytał, czy jej zdaniem, postępowanie w sprawie Amber Gold, przerosło możliwości i kompetencje prokuratury rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz.

"To nie jest tak, że prokurator działa w jakiejś próżni i po prostu robi, to co mu się podoba. Istnieje coś takiego, jak wewnętrzna organizacja, system pracy, są przełożeni, (...) to stanowi jakąś formę nadzoru nad pracą prokuratora (...) do momentu, kiedy przyszedł sierpień 2012 roku, w jakiś sposób ta sprawa (Amber Gold) nie budziła we mnie szczególnych przemyśleń, czy emocji, które byłabym w stanie zapamiętać i odtworzyć minuta po minucie, w dniu dzisiejszym " - powiedziała Kijanko.

"Sprawa była również kontrolowana w ramach wizytacji, zdaje się, że to Prokuratura Apelacyjna nawet to wizytowała, a więc prokuratura dwa szczeble wyższa od prokuratury rejonowej. Rozumiem, że kontrolujący, gdyby mieli inni pogląd i stwierdzili, że tę sprawę należy w jakiś inny sposób ukierunkować, bądź zmienić referenta, to myślę, że takie decyzje by zapadły" - dodała świadek.

Kijanko powiedziała też, że nie miała pełnej świadomości skali "przedsięwzięcia i nie była w stanie zrozumieć wszystkich mechanizmów". Jak dodała, akta w sprawie Amber Gold przechodziły przez ręce wszystkich jej przełożonych i oni również w żaden sposób, nie wskazali jej na jakiś inny kierunek działania.

Pytana, czy kiedykolwiek informowała, że potrzebuje wsparcia ws. postępowania, dotyczącego Amber Gold, Kijanko powiedziała, że prowadziła tę sprawę na miarę swoich możliwości, wiedzy i doświadczenia. "Nie miałam sygnałów od swoich przełożonych, że robię coś nieprawidłowo" - zapewniła. "Działałam w dobrej wierze" - zapewniła. Jak dodała, nigdy nie lekceważyła obowiązków związanych z jej pracą.

Pytana, czy brała udział w szkoleniach w zakresie prawa bankowego, czy prowadzenia działalności bankowej bez zezwolenia, świadek powiedziała, że nie.

Jednocześnie świadek zaprzeczyła, aby w tej sprawie były wobec niej stosowane jakieś naciski ze strony przełożonych lub wysuwano wobec niej sugestie dotyczące kierunku postępowania odnoszącego się do Amber Gold.

Wiceprzewodniczący komisji śledczej Marek Suski (PiS) pytał świadka m.in. "co było takiego wyjątkowego w Marcinie P.". Nawiązał tu do zeznań jego kuratora, który - jak mówił Suski - przyznał, że Marcin P. go oczarował. "Czy pani też była pod wpływem tego czaru pana Marcina P., że akurat jemu udzieliła pani w zasadzie pomocy poprzez poinformowanie o planowanych czynnościach w sprawie" - pytał polityk PiS.

"Mogę tylko powiedzieć, że nie znam tej osoby, nigdy nie miała z nią żadnego kontaktu" - odpowiedziała Kijanko.

"To co było powodem, że była pani tak spolegliwa akurat w tej sprawie? Czy przyjęła może pani jakąś korzyść materialną, finansową w prowadzonym postępowaniu?" - dopytywał Suski.

"Nigdy w życiu w żadnej sprawie nie przyjęłam od nikogo żadnych korzyści, jakichkolwiek" - odparła Kijanko.

Suski pytał też dlaczego dwukrotnie umorzyła ona postępowanie wobec Amber Gold. "Taka była moja ocena" - odpowiedziała Kijanko. Dodała też, że nie pamięta dlaczego nie wydała polecenia, by sprawdzić czy Amber Gold przechowuje złoto w depozycie BGŻ.

Kijanko nie potrafiła też odpowiedzieć na pytania przewodniczącej komisji Małgorzaty Wassermann (PiS) dlaczego na tydzień przed przesłuchaniem Marcina P. wydała ona jego pełnomocnikowi akta toczącego się postępowania ws. Amber Gold.

Przewodnicząca komisji dopytywała Kijanko m.in. jaki wpływ na postanowienie o umorzeniu sprawy miał fakt, że osiem dni wcześniej otrzymała pismo, w którym poinformowano o wykreśleniu spółki z rejestru domów składowych prowadzonego przez resort gospodarki z uwagi na karalność szefa Amber Gold Marcina P.

"Nie jestem w stanie udzielić odpowiedzi na to pytanie. (...) Jak już wcześniej mówiłam obojętnie czy to dotyczyło tej sprawy, czy innych spraw, starałam się wykonywać (obowiązki) zgodnie z moją wiedzą, jak najbardziej rzetelnie" - powiedziała Kijanko.

Świadek oceniła, że gdyby miała tę wiedzę co dzisiaj, to sprawa byłaby przejęta dużo szybciej przez bardziej doświadczonych prokuratorów. "Nie jestem w stanie odtworzyć mojego toku myślenia (...). Postępowanie prowadziłam zgodnie z ówczesną moją wiedzą na ten temat; z przekonaniem, że postępuje słusznie" - oceniła.

"Dobrze, szkoda czasu" - powiedziała po godz. 13 przewodnicząca Wassermann i zakończyła przesłuchanie świadka.

 

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama