107,6 FM

Bł. Lucien Botovasoa

Jest noc. Choć kalendarz wskazuje, że chodzi o tę z 16 na 17 kwietnia roku 1947, to dzieje się wtedy cos więcej.

Jest noc. Choć kalendarz wskazuje, że chodzi o tę z 16 na 17 kwietnia  roku 1947, to dzieje się wtedy cos więcej. Coś co przywodzi na myśl wydarzenia sprzed 2000 lat z ogrodu oliwnego choć jesteśmy przecież na brzegu rzeki niedaleko wioski Vohipeno na Madagaskarze. Oto wokół klęczącego na piasku mężczyzny stoi grupa młodych ludzi. Znaleźli go i otaczają kołem. Są uzbrojeni, ale on się nie broni, ani nie ucieka. Mówi za to do nich: „Przestańcie drżeć i zetnijcie mi głowę jednym, czystym ciosem”. Po tych słowach zaczyna się za nich modlić, bo zna ich bardzo dobrze: to jego pobratymcy z wioski i uczniowie. Bo Lucien Botovasoa, to rdzenny mieszkaniec Madagaskaru, który został nauczycielem w swojej wiejskiej szkole i katechistą, pomocnikiem misjonarzy. To lider lokalnej społeczności chrześcijan, ojciec ośmiorga dzieci i franciszkański tercjarz, który odważył się żyć tak radykalnie, jak wierzył. I ta wiara, bezgraniczne zaufanie Bogu doprowadziła go właśnie tutaj, na brzeg rzeki, która porwie zaraz swoim nurtem jego bezgłowe ciało. Lucien Botovasoa odmówił bowiem poprowadzenia swoich sąsiadów do walki o niepodległość Madagaskaru. A odmówił, bo oznaczało to podzielenie wioski, bratobójczą walkę, wymordowanie misjonarzy i zakonnic. Dlatego tamtej nocy ten, który był do tej pory wzorem życia dla swoich współplemieńców i nauczycielem, stał się ich wrogiem. Zanim odebrali mu jednak życie, on publicznie przebaczył swoim katom, dlatego Lucien Botovasoa wspominany jest dzisiaj jako błogosławiony naśladowca Chrystusa aż do samej śmierci.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy